Nazwisko Fajfer jest obecne w polskim czarnym sporcie od lat osiemdziesiątych. Na żużlu poza Oskarem jeździli, bądź dalej się ścigają też m.in. wujek - Adam, tata - Tomasz, kuzyn - Kevin czy starszy brat Maciej. Na speedway był więc skazany, choć rodzice byli bardzo sceptycznie nastawieni do tego, aby kontynuował tradycję. - Ja byłem wręcz odciągany od tego, żeby nie wkraczać w ten żużel. Rodzice na pierwszym miejscu zaczęli stawiać szkołę, ale im się to nie udawało - przyznawał Oskar Fajfer w rozmowie z Polsatem Sport. Oskar podobnie, jak reszta familii pierwsze kroki stawiał w macierzystym Starcie Gniezno. Miał opinię złotego dziecka. Jeszcze zanim skończył wiek juniora ręce po niego wyciągnął Unibax Toruń. Żużlowiec szybko zadebiutował w PGE Ekstralidze. Jeszcze szybciej, bo dwa lata wcześniej wystąpił w cyklu finałów IMŚJ. Szału w nich jednak nie zrobił. Później losy 26-latka układały się bardzo różnie. W Toruniu nie spełnił nadziei i po przejściu do grona seniorów pożegnano się z nim bez większego żalu. Zszedł ligę niżej, gdzie ugruntował swoją pozycję. Najpierw w Renault Zdunek Wybrzeżu Gdańsk. Z klubu jednak odszedł na własne życzenie, bo nie chciał walczyć o skład. Doszedł też do wniosku, że potrzebuje nowego bodźca, aby wskoczyć z wynikami na jeszcze wyższy poziom. Okazało się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W 2019 roku wrócił do domu, a miniony sezon był jego jednym z najlepszych w życiu. Był liderem gnieźnian pełną gębą. Mógł się pochwalić najwyższą średnią w drużynie i wdarł się do dziesiątki najskuteczniejszych żużlowców w eWinner 1. Lidze. Będąc w Wybrzeżu był także w samym sercu afery korupcyjnej w związku z próbą ustawienia spotkania barażowego o awans do PGE Ekstraligi pomiędzy klubami z Gdańska i Torunia. Zatrzymano dwóch sponsorów pochodzących z tego drugiego miasta. Z billingów telefonicznych miało wynikać, że kontaktowali się ze wszystkimi żużlowcami ekipy znad morza. Sęk w tym, że oficjalnie przyznali się tylko Fajfer i Kacper Gomólski. Inna sprawa, że Oskar nie mógł nawet wystąpić w tym meczu, ponieważ leczył kontuzję. Poza torem Oskar jest bardzo komunikatywnym, grzecznym i elokwentnym facetem, ale jak ktoś mu zajdzie za skórę potrafi pokazać rogi. W sezonie 2016 w trakcie meczu Polonia Piła - Renault Zdunek Wybrzeże Fajfer wściekł się na Norberta Kościucha, bo ten w ferworze walki nie zostawił mu miejsca i dodatkowo zajechał drogę. W parku maszyn zrobiło się gorąco, Oskar udzielił transmitującej zawody telewizji emocjonalnego wywiadu, w którym wysłał kolegę do okulisty. - On ma zeza. Kto mu dał licencję? - wypalił. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!