32-latek reprezentował jak dotąd barwy czterech zespołów. Kibice jego macierzystego klubu, Falubazu Zielona Góra, zgotowali mu gorące pożegnanie mimo głosów działaczy, którzy w mediach wprost mówili, że przenosi się do Lublina dla pieniędzy. Przez fanów Fogo Unii po dziś dzień traktowany jest z równym uwielbieniem co wychowankowie Byków: bracia Pawliccy czy Tobiasz Musielak. Nie zmieniają tego nawet lokalne zielonogórsko-leszczyńskie animozje. Żeby było ciekawiej, to sympatycy Motoru Lublin żegnali go jak klubową legendę, zupełnie nie zważając na fakt, iż przez fatalną kontuzję nogi nie objechał dla Koziołków ani jednego biegu. Teraz bydgoszczanie pokochali go do tego stopnia, że już po trzech spotkaniach w barwach Abramczyk Polonii domagają się przyznania mu opaski kapitańskiej. Po przerażającej kontuzji nogi, kiedy groziła mu amputacja, mógł liczyć na głosy wsparcia płynące z całego środowiska. Koledzy z toru przygotowali nawet zbiórkę pieniędzy, by pomóc mu finansowo w okresie, w którym przez brak możliwości jazdy nie mógł zarabiać pieniędzy. - Dla mnie było to emocjonalnie trudne do dźwignięcia - wyznał Dariuszowi Ostafińskiemu w "Romowie bez hamulców" na łamach Interii. - Skoro jednak koledzy zebrali, to nie wypadało im odmówić i nie przyjąć tej pomocy. W sumie fajnie wyszło, bo pokazali, że jesteśmy jedną wielką rodziną, która potrafi się wspierać. Duże ukłony w kierunku Szymona Woźniaka, bo to w głównej mierze jego zasługa. To on wyszedł z inicjatywą i wyszło coś, co dotąd w naszym środowisku się nie zdarzało - cieszył się. Zengota nie tylko uchronił się przed stratą kończyny, ale także - po ponad półtorarocznej rehabilitacji - wrócił na motocykl i odnowił licencję Ż. Żużlowe prawo jazdy to jednak dopiero połowa sukcesu - potrzebny był jeszcze klub, który pozwoli mu wystartować w lidze. Poszukiwania potencjalnego pracodawcy były dosyć trudne. Prezesi bardzo nieufnie podchodzili do posiadającego prawą nogę krótszą od lewej zawodnika, który otarł się przecież o kalectwo. Obawiali się, że nigdy nie powróci już do formy sprzed feralnego wypadku na torze motocrossowym pod Barceloną. Szansę dał mu Jerzy Kanclerz - prezes, właściciel, a wówczas także menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Klub znad Brdy znajdował się wówczas w beznadziejnej sytuacji, której nie zmieniło wypożyczenie Troya Batchelora z PGG ROW-u Rybnik. Bydgoszczanom coraz głębiej zaglądał w oczy strach przed powrotem do najniższej klasy rozgrywkowej. Zengota pojawił się przy Sportowej w piątek - dwa dni przed domowym spotkaniem Gryfów z Unii Tarnów. Na torze odbywał się trening, który miał przesądzić o jego wypożyczeniu. Nawierzchnia tego dnia była dosyć wymagająca, przesiąknięta opadami deszczu. Zengota prezentował bardzo nierówną formę. Potrafił wygrywać próbne kółka, ale także przyjeżdżać na szarym końcu. Bydgoszczanie postanowili zaryzykować - wszak nie mieli już czego bronić. Doszli do wniosku, że dobra dyspozycja w niektórych startach to dobry znak - 32-latek znalazł formę, teraz musiał już tylko popracować nad większą regularnością. Ryzyko popłaciło. Zengota wygrał swój pierwszy wyścig z gryfem na plastronie, a w kolejnym przyjechał drugi. Później złapał dwa zera, ale w biegach nominowanych nie znalazł pogromcy. Polonia zwyciężyła. Kolejne spotkanie to sensacyjny remis bydgoszczan w Łodzi - wychowanek Falubazu znów był szybki, ale nierówny (3 razy zwyciężył, 2-krotnie przyjechał ostatni). Regularność odnalazł w ostatnim meczu sezonu przeciwko Ostrovii - zdobył komplet punktów, a jego drużyna zwyciężyła z bonusem zapewniając sobie utrzymanie w eWinner 1. Lidze. Dla żużlowego świata był to jasny sygnał - czas znów wpisać w notesy nazwisko Zengoty. Budził spore zainteresowanie szczególnie wśród działaczy pierwszoligowych. Głośno mówiło się o tym, że zasili PGG ROW Rybnik. Ostatecznie zdecydował się jednak na pozostanie nad Brdą. Sympatia bydgoskich kibiców w kierunku jego osoby wzrosła jeszcze bardziej. Później tylko potęgowała ją każda ciepła wypowiedź zawodnika o Bydgoszczy, Polonii czy Tomaszu Gollobie. Menedżerem żużlowca został były kierownik drużyny i prezes stowarzyszenia kibiców Polonii, Marcin Stawluk. Team zawodnika wspomógł jedną z tamtejszych rodzin w ramach akcji "Szlachetna Paczka". Fani Gryfów są nim po prostu oczarowani - w internetowym głosowaniu jasno dali znać włodarzom, że to właśnie jego widzą w roli kapitana zespołu. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Zengota będzie największą gwiazdą bydgoskiej drużyny w 2021 roku. Fani znad Brdy marzą o powrocie do PGE Ekstraligi, a jeśli zielonogórzanin podtrzyma dobrą formę z końcówki minionego sezonu, to ta fantazja może stać się dużo bardziej realna. Jedyne wątpliwości budzi jego zaplecze sprzętowe. Bezpośrednio po powrocie korzystał ze starych jednostek napędowych przygotowywanych przez Jana Anderssona - byłego tunera, który podczas absencji zawodnika przeszedł na emeryturę. Teraz Polonista musi znaleźć nowego specjalistę od silników i zmienić "stajnię". Jak ciężkie bywają to zmiany, widzieliśmy choćby na przykładzie Patryka Dudka, który wciąż odczuwa konsekwencje zakończenia współpracy ze szwedzkim mechanikiem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! ------------------------------------------------ Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! ZAGŁOSUJ i wygraj 20 000 złotych - kliknij. Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!