Oleg Michaiłow od kilku sezonów należał do czołowych juniorów na zapleczu PGE Ekstraligi. Łotysz na zakończenie swoich startów w gronie młodzieżowców stanął nawet na trzecim stopniu podium w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów. W finale rozegranym w czeskich Pardubicach uległ tylko Jaimonowi Lidseyowi i Dominikowi Kuberze. To jedna z największych nadziei ze Wschodu. W karierze zdobył jeszcze wiele innych medali - przede wszystkim jest dwukrotnym medalistą (srebro i brąz) Mistrzostw Europy Par czy trzykrotnym brązowym medalistą Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów. W pokoju 21-letniego Łotysza najpewniej znajdują się jeszcze inne trofea i puchary. Pusto tam być nie może. Szansę debiutu w polskiej lidze otrzymał w sezonie 2016, oczywiście w barwach Lokomotivu Daugavpils. Trener Nikołaj Kokin wystawił wówczas 17-letniego żółtodzioba w siedmiu spotkaniach - uzyskana średnia biegowa pozostawiała sporo do życzenia (0,640), ale na Łotwie nie boją się stawiać na młodzież. Michaiłow z roku na rok pokazywał się z lepszej strony, odwdzięczał się za zaufanie, pokaźne zdobycze punktowe zdobywał w szczególności na obiekcie w Dyneburgu, gdzie był w stanie pokonać każdego żużlowca startującego na pierwszoligowych torach. Do PGE Ekstraligi nie trafił dlatego, że na pozycjach juniorskich mogą jeździć tylko Polacy. Gdyby nie ten przepis w regulaminie, to ktoś skusiłby się na utalentowanego Łotysza. Sezon 2020 był dla niego ostatnim w roli młodzieżowca. Co prawda, nie rozstawiał rywali po kątach, ale wykręcił najlepszą średnią biegową w karierze (1,694 - 31. wynik w lidze, a drugi patrząc tylko na juniorów). Zdolny junior nie uchronił Lokomotivu Daugavpils przed spadkiem do najniższej klasy rozgrywkowej. Łotysze nigdy nie zatrzymywali swoich gwiazd - dawno temu jeździli tam przecież m.in. bracia Grigorij i Artiom Łagutowie, Maksim Bogdanow, Wadim Tarasienko oraz Andrzej Lebiediew. Wszyscy prędzej czy później zmieniali kluby, zawieszali sobie poprzeczkę wyżej, trafiając do najlepszej ligi świata. Regulamin tym razem uśmiechnął się do Michaiłowa. Za rok będzie 22-latkiem, więc przebierał w ofertach ze względu na zapis o zawodniku do 24 lat. Otrzymał kilka interesujących ofert, jego przyszłości przyglądał się nawet beniaminek PGE Ekstraligi - eWinner Apator Toruń. - Rywalizacja w PGE Ekstralidze jest jednym z moich największych marzeń. Jazda u boku najlepszych żużlowców świata to coś pięknego. Chciałbym tam kiedyś trafić. Pracuję, jak tylko mogę, by stało się to jak najszybciej. Kto wie, czy może już za rok nie otrzymam swojej szansy. Miałem naprawdę mnóstwo ofert. Zabiegały się o mnie nawet kluby z PGE Ekstraligi. Mam jednak kontrakt do sezonu 2021 w Lokomotivie Daugavpils i nawet jakbym chciał, to się stąd nie ruszę. Niedawno bardzo chciał mnie klub z Gdańska. Byłem gotowy odejść, ale mam jeszcze ważną umowę na Łotwie - powiedział nam w połowie grudnia. Na przeszkodzie w listopadowym okienku stanął mu Nikołaj Kokin. Szkoleniowiec postawił sprawę jasno - Michaiłow będzie mógł odejść dopiero za rok, czyli jak wygaśnie jego umowa. Nie pozostaje mu nic innego jak tylko ciężko pracować, potwierdzić swoją wartość w 2. Lidze Żużlowej i za rok wybrać nową drogę do rozwoju swojego talentu. Poziom na drugoligowych torach wcale nie jest zresztą taki słaby, niemal w każdej drużynie znajdziemy zawodników o uznanej marce. Mimo to Michaiłowa powinniśmy zaliczyć do gwiazd tej klasy rozgrywkowej. Przekroczenie średniej biegowej 2,000 powinien wyznaczyć sobie za cel nadrzędny. W innym przypadku za rok oferty nie wrócą. Lokomotiv Daugavpils to idealny kierunek dla żużlowców ze Wschodu, ale tylko na początku kariery. Później najlepiej zrobić skok na głęboką wodę i przenieść się do Polski, co jest jednoznaczne z poprawieniem budżetu i powiększeniem grona sponsorów. Pandemia koronawirusa tylko pogorszyła już nieciekawą sytuację. - W mojej karierze kłopoty finansowe to nie tylko sezon 2020. Na Łotwie mamy po prostu bardzo mało sponsorów i ciężko jest otrzymać pomoc. Teraz było oczywiście jeszcze gorzej. Robiłem, co mogłem, byleby ograniczyć wydatki i przetrwać. Na szczęście jakoś udało się odjechać ten sezon - wyznał 21-letni zawodnik. Nie tylko kasa była problemem. Podczas spotkań funkcjonowanie utrudniały wszystkie ograniczenia, które frustrowały zawodników, choć były jak najbardziej słuszne. Zdały egzamin, bo nikt nikogo nie zaraził i sezon odbył się bez większych zakłóceń. - Na początku nie mogłem się do tego przyzwyczaić, było to dla mnie coś nietypowego. Wszyscy nosiliśmy maseczki, robiono nam testy, nie było kibiców na trybunach. Nie ukrywam, że trochę mnie to denerwowało. Stopniowo jednak wszyscy przyzwyczajaliśmy się do takiego stanu rzeczy. Pomogło nam też to, że z meczu na mecz coraz bardziej otwierano stadiony dla kibiców - skomentował żużlowiec. Z całą pewnością można być spokojnym, że Michaiłow wykaże się profesjonalizmem i w trakcie sezonu 2021 nie będzie stroił fochów z tego względu, że trener Kokin nie pozwolił mu odejść do wyższej ligi. W końcu urodził się i wychował w Dyneburgu, zatem Lokomotiv ma w sercu. A poza tym, żużlowcy ze Wschodu charakteryzują się walecznością, są bardzo ambitni i nigdy nie odpuszczają. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! ------------------------------------------------ Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! ZAGŁOSUJ i wygraj 20 000 złotych - kliknij. Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!