Dariusz Ostafiński, Interia: Falubaz dobrze zaczął derbowe spotkanie, ale po drugiej serii Stal rozjechała gospodarzy. Co się stało? Jacek Gumowski, były szef marketingu Stali: Zanotowałem sobie to, co Bartek Zmarzlik powiedział po meczu. Zawodnicy Stali źle się przełożyli, pomylili się o jednego zęba. Potem złapali regulacje i odjechali. U gości od początku było widać duży spokój. Tam nie było paniki. Wiedzieli, że wyjście na prowadzenie jest kwestią czasu. I nie był pan nerwowy, jak Stal przegrywała różnicą 10 punktów. Nie. Byłem od początku przekonany, że to będzie mecz gładki do wygrania. Stal rozbiła Falubaz z niewielką pomocą zawodnika U-24, a juniorzy wcale nie istnieli. W play-off to może być jednak problem. Nie wiem. Na chwilę obecną drużyna nie doznała porażki, choć w tych dwóch elementach nie wygląda najlepiej, a to o czymś świadczy. O czym? Ano o tym, że mocny zawodnik U-24 nie jest determinantem do osiągania zwycięstw. W przypadku juniorów wystarczy, że nie stracą w swoim biegu, a w innych pojadą tak, żeby chociaż na starcie poprzeszkadzać gwiazdom rywali i pomóc liderom. W poprzednich latach było tak, że jak Stal czy Falubaz były na dnie, to ten drugi się modlił, żeby rywal zza miedzy nie spadł. Pan się zaczyna bać o Falubaz? Nie martwię się. Mają trenera, który jest w stanie to wszystko poukładać. Ten skład tegoroczny jest taki na przeczekanie, ale mają mocny trzon. Zresztą oni sobie nie pozwolą na to, żeby teraz spaść, skoro za rok każdy ma dostać po 6 milionów z praw medialnych. Zrobią wszystko, żeby do tego momentu wytrwać. Kto miałby spaść za Falubaz? Nie chcę teraz wyrokować. Ciekaw jestem, co zrobi GKM z Miesiącem. Jakby tego nie było, to powiedziałbym, że to GKM spadnie. Przyjście tego zawodnika może jednak zmienić zespół. Zobaczymy, jakie będą efekty. Największe rozczarowanie sezonu in minus, to chyba Włókniarz. Z wypowiedzi trenera Marka Cieślaka, który był gościem w studio, można było wyczytać, że dalej jest problem z zarządzaniem w klubie. Do tego dochodzi problem z torem. W sumie to można wskazać jeszcze jeden kłopot. Prezes Świącik zaraz po meczu wskazywał przyczyny porażki i to jest błąd. Takich rzeczy nie wolno robić na gorąco. Z tym trzeba się przespać, ochłonąć. W drużynie Włókniarza jest być może potencjał do uwolnienia, ale tam jest za gorąco. Jest presja. Może zabraknąć Włókniarza w play-off? Jak mówię, gorące głowy zarządzających, to nie jest dobre rozwiązanie. Jak tego nie opanują, to może być różnie. Do tego dochodzi tor, który nie jest atutem Włókniarza. Kiedyś był taki, że oni zasuwali po orbicie i zdobywali punkty, a teraz jest inaczej. W niedzielę Sparta zasuwała po orbicie. No właśnie. A ja się pytam, dlaczego tego nie robili swojacy. Zwłaszcza, że oni tam regularnie trenują, a goście wpadają tylko na chwilę. Wróćmy do publicznej krytyki Madsena. To miało jakikolwiek sens, żeby prezes na wizji obarczał lidera winą za porażkę? Teoretycznie nie, ale też nie wyciągałbym pochopnych wniosków i mówił, że to było jednoznacznie złe. Niektórzy zawodnicy potrzebują psa, przed którym będą uciekać i kota, którego będą gonić. Czasem trzeba bata, takiego postawienia do pionu, przypomnienia: słuchaj, jesteś liderem, ale musisz się wziąć w garść. Czasami taki zawodnik myśli, że może sobie pozwolić na obsuwę, bo inni mu nie dorastają do pięt. Pojawi się sodówka, a wtedy wstrząs jest potrzebny. Nie mówię, że tak jest z Madsenem, ale i też nie uważam, że to nie zadziała. Niemniej pranie brudów w mediach raczej jest słabe. Prezesowi Świącikowi już się to zdarzyło, gdy rok temu rozstawał się z trenerem Cieślakiem. I to mnie dziwi, że prezes nie uczy się na błędach. Lepiej się z kimś spotkać w cztery oczy, pogadać, wyjaśnić sobie wszystko, niż przerzucać się przed media. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź