Unia Tarnów zbudowała mocny zespół. Eksperci wymieniają drużynę Tomasza Proszowskiego w gronie tych, które powalczą nie tylko o play-off, ale nawet o awans do PGE Ekstraligi. Dotąd mówiło się, że w promocji może przeszkodzić brak stadionu (prezydent miasta i radni robią, co mogą, żeby w tym roku rozpocząć modernizację obiektu), ale może pojawić się inny problem, pieniądze. Grupa Azoty od dawna wspiera tarnowski żużel. Rok temu spółka skarbu państwa miała przelać na konto Unii nawet 3,5 miliona złotych. W klubie najpewniej liczyli na takie samo wsparcie w tym sezonie. Dlatego podpisano kontrakty z gwiazdami: Nielsem Kristianem Iversenem i Rohanem Tungatem. Mówi się, że pierwszy mógł dostać nawet 180 tysięcy złotych za podpis i między 2,5 a 3 tysiące złotych za punkt. Drugi sam opowiada w mediach o kontrakcie życia, a z naszych ustaleń wynika, że chodzi o 150 tysięcy za podpis i 2,5 tysiąca złotych za punkt. Mając takie kontrakty, Unia musi mieć znaczące środki na wypłatę. Coraz głośnie jednak o tym, że Grupa Azoty wyłoży nie 3,5 miliona złotych, ale aż o milion mniej. Krążą też jeszcze bardziej czarne scenariusze. Mają one związek ze zmianą prezesa spółki. Od października 2020 nie ma już Wojciecha Wardackiego, który nie był jakimś wielkim fanem żużla, ale finalnie wielka gotówka była przelewana na konto Unii. Teraz GA ma określone kłopoty, jej wartość na giełdzie spadła, więc może stąd pomysł na obniżenie sportowego kontraktu w Tarnowie. Gdyby umowa zmniejszyła się o milion, to Unia wciąż miałaby znaczące środki. Zważywszy na wymienione przez nas umowy, budżet mógłby się jednak nie dopiąć. Zwłaszcza jeśli nie będzie możliwości wpuszczenia kibiców na stadion w jakimś większym procencie. Próbowaliśmy pytać prezesa Łukasza Sadego o to, jak wygląda sprawa, ale nie odpowiedział. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!