Maciej Janowski: 5+ - Czy kapitan Betard Sparty Wrocław jest dziś najszybszym i najlepszym żużlowcem na świecie? Niewykluczone, że tak. Nawierzchnia toru w Pradze zdawała się praktycznie uniemożliwiać wyprzedzanie, a on w finałowym wyścigu przeszedł z czwartej na drugą pozycję. Jeśli ktoś potrafi wygrać z tak okropnie przygotowanym obiektem, to raczej niestraszny mu żaden rywal - choćby był fuzją najlepszych lat Tony’ego Rickardssona, Hansa Nielsena i Tomasza Golloba. Janowski na autostradzie do pierwszego medalu IMŚ (i to na dodatek od razu złotego) był już od kilku miesięcy. W Pradze zjechał już na lewy pas i wygląda na to, iż nie zacznie zwalniać aż do samego rozdania medali w Toruniu. Już teraz jego przewaga jest imponująca, a czekają go jeszcze przecież 3 rundy na domowych torach - najpierw 2 we Wrocławiu, a później jedna w Malilli (wrocławianin w Bauhaus-Ligan reprezentuje barwy tamtejszej Dackarny). Jeśli tylko nie zawiedzie go głowa, to już niedługo może dołączyć do Szczakiela, Golloba i Zmarzlika na szczycie Olimpu polskiego żużla. Bartosz Zmarzlik: 5- - Po finale IMP w Lesznie cieszył się, że teraz "nic już nie musi, ale wszystko może". Na dłuższą metę ten spokój może okazać się dla niego zbawienny, gdyż wielu zawodników po takim występie wpadłoby w bardzo długie załamanie. Kapitan Moje Bermudy Stali Gorzów prezentował w niedzielę istnie mistrzowską formę - jeśli nie wygrywał wyścigu, to przyjeżdżał na metę jako drugi. Rundę zasadniczą kończył na drugim miejscu, z takim samym dorobkiem co prowadzący ją Artiom Łaguta. W półfinale wygrał start z dobrego pierwszego pola, po czym jeszcze na pierwszym łuku wyprzedzili go Frederik Lindren i Emil Sajfutdinow. Krzysztof Kasprzak: 2 - Widywaliśmy w życiu bardziej udane imprezy urodzinowe. Przynajmniej tym razem - inaczej niż 6 lat temu na Łotwie - zdobył jakiekolwiek punkty. Dobrze, odłóżmy żarty na bok. Nie można oprzeć się wrażeniu, że wicemistrz świata z 2014 roku i tak jeździ lepiej niż zakładano przed inauguracją cyklu. Nikt nie spodziewał się przecież po nim walki z najlepszymi. Ba, wielu uważało, że punkty robić będzie tylko i wyłącznie na Olivierze Berntzonie i co słabszych dzikich kartach. Tymczasem wychowanek Unii Leszno naprawdę nie odstaje od elity światowego żużla zbyt mocno. Może naprawdę jego kariera powoli wynurza się z zapaści?