Zarówno piątkowe, jak i sobotnie zawody sędziował Craig Ackroyd. Wydawało się, że decyzje, które miał podjąć są dość proste. Woffinden upadał po minimalnym kontakcie i w dość groteskowy sposób - tak samo Sajfutdinow po kontakcie z Madsenem. A jednak Ackroyd najpierw powtórzył bieg w pełnej obsadzie, a później wykluczył Madsena. Do tego doszła sytuacja z półfinału - Janowski mocno zaatakował Sajfutdinowa i jego wykluczenie wydawało się oczywiste. A jednak to Rosjanin nie wziął udziału w powtórce. Zapytaliśmy o ocenę tych decyzji naszego eksperta, Jacka Frątczaka. - Te decyzje były błędne i to jest jasne. One są niezrozumiałe, bo z jednej strony, muśnięcie zawodnika na poziomie Grand Prix na wejściu w łuk - oczywiście, dochodzi do kontaktu - tylko, że to musi być kontakt na upadek. To odnośnie Woffindena i Madsena. Natomiast ta trzecia sytuacja, to kompletna pomyłka. Zresztą Maciek sam o tym mówił, że mocno zapikował w zawodnika. Sprawca był ewidentny, a sędzia go nie wykluczył. Dziwna historia - mówi dla Interii Frątczak. Winni zamieszaniu sędziowie Pozostaje pytanie, co z tym zrobić. Nie może być przecież tak, że po zawodach rangi mistrzostw świata dyskutuje się nie tylko o pięknej walce - której nie brakowało - ale również o sędziowskich kontrowersjach. Winni mogą być nie tyle sędziowie, co regulamin, który przecież różni się od tego, który jest stosowany w polskich ligach żużlowych. Zdaniem Jacka Frątczaka, winy nie należy doszukiwać się w przepisach. - Myślę, że te błędy to jest wina sędziów, a nie przepisów. Chodzi tu przede wszystkim o częstotliwość sędziowania na najwyższym poziomie. Narzekamy często na te magazyny żużlowe, na weryfikatora, itd., a okazuje się, że to ma znaczenia. Że, co do zasady, podnosi poziom. Mamy po prostu lepszych sędziów - mówi Frątczak. Powstaje więc pytanie - jeśli mamy lepszych sędziów, niż ci, którzy sędziują na arenie międzynarodowej, czy to nie oni powinni sędziować w zawodach tej rangi? Co polskie organy powinny zrobić w tej sprawie? - Przede wszystkim bardziej naciskać na federację, na FIM, na Armando Castagnę. My płacimy za to wszystko. Ten, kto płaci, ten wymaga - kwituje Frątczak.