Jedno jest pewne. Nie zobaczy tego miliard ludzi na całym globie, jak słynnej walki bokserskiej. A szkoda! Jeszcze nigdy bowiem w historii pojedynek o żużlowe indywidualne mistrzostwo świata nie był tak wyrównany i tak trzymający w napięciu od pierwszej rundy. Dominacja Zmarzlika i Łaguty W historii Grand Prix były już sezony gdy żużlowcy wygrywali tytuły mistrzów świata z minimalną przewagą. W 1996 roku Billy Hamill pokonał Hansa Nielsena różnicą ledwie dwóch punktów, w 2019 roku Bartosz Zmarzlik z takim samym zapasem triumfował nad Leonem Madsenem. W 2004 roku zaś Jason Crump okazał się lepszy od Tony’ego Rickardssona o ledwie trzy punkty. We wszystkich tych sytuacjach jednak przed decydującymi turniejami różnica punktowa była znacznie większa i albo żużlowcy ją spektakularnie tracili (jak Nielsen), albo z minimalnym zapasem utrzymywali (Crump i Zmarzlik). W tym roku tymczasem Zmarzlik z Łagutą od pierwszego turnieju toczą niesamowicie wyrównaną walkę, w której jeśli ktoś wychodzi na prowadzenie, to minimalnie. O dominacji Polaka i Rosjanina świadczy fakt, że z dziewięciu tegorocznych turniejów obaj wygrali po cztery i tylko Maciej Janowski w inauguracyjnych zawodach w Pradze zdołał pokonać ich obydwu. W pewnym momencie wydawało się, że Zmarzlikowi uda się odskoczyć rywalowi. Łaguta wygrał jednak dwie ostatnie rundy: w Togliatti i Vojens. Tym samym przed dwoma turniejami w Toruniu, to on ma minimalną, jednopunktową przewagę. Nokautu nie będzie Starcie między Allim i Frazierem zakończyło się technicznym nokautem po 14. rundzie, gdy sekundant tego drugiego przerwał walkę. W żużlowym starciu tytanów na rozstrzygnięcie poczekamy raczej do samego końca. - Tego się właśnie spodziewam. Myślę, że walka między tą dwójką będzie trwała do ostatniego, finałowego biegu w sobotę. Bartek Zmarzlik jest znakomicie przygotowany sprzętowo, niezwykle mocny psychicznie. Był w Toruniu w tym tygodniu, pojeździł, posprawdzał wszystko. Łaguta jednak dorównuje mu sprzętem i odpornością psychiczną, a poza tym pasuje mu toruński tor. Zawsze na nim dobrze jeździł - ocenił Tomasz Bajerski trener eWinner Apatora Toruń. - Przy tak wyrównanej rywalizacji kluczowe może być losowanie numerów pól startowych - dodał. Motywacji nie zabraknie Zarówno Polakowi, jaki i Rosjaninowi na pewno motywacji nie zabraknie. Łaguta, trzykrotny drużynowy mistrz świata, nie ma na koncie jeszcze ani jednego medalu indywidualnie. Zmarzlik zaś, który zdobywał tytuły w dwóch ostatnich latach, marzy o dokonaniu czegoś co w erze Grand Prix nie udało się jeszcze nikomu - wygraniu po raz trzeci z rzędu. W tym tygodniu miał możliwość potrenowania na MotoArenie, razem z innym reprezentantem Polski - Krzysztofem Kasprzakiem, co daje mu minimalną przewagę nad rywalem. - Gdy ostatnio Łaguta jeździł w Toruniu w lidze, to było bardzo gorąco i tor był naprawdę twardy. W piątek i sobotę na pewno warunki będą zupełnie inne. To jednak na tyle doświadczony żużlowiec, że szybko powinien się dopasować. Nie wydaje mi się, żeby któregokolwiek z tej dwójki tor mógł w jakiś sposób zaskoczyć - stwierdził Bajerski. Janowski się obroni, a Przedpełski błyśnie? W cieniu walki o złoto będzie się rozgrywała batalia o brąz. Emil Sajfutdinow na dwa turnieje przed końcem ma ledwie dwa "oczka" zapasu nad Frederikiem Lindgrenem. Ważne jest też to kto zmieści się w pierwszej szóstce klasyfikacji generalnej. Zapewni sobie bowiem utrzymanie w cyklu na przyszły sezon. Na najbardziej zagrożonej - szóstej - pozycji jest Maciej Janowski. Ma jednak dość bezpieczną, bo aż 13-punktową przewagę nad Leonem Madsenem. - To spory handicap. Oczywiście Duńczyk świetnie się czuje na MotoArenie. Pokazał to w tym roku w meczu ligowym, wszyscy mamy też w pamięci to co zrobił w 2019 roku, gdy wygrał zawody z kompletem 21 punktów. Maciek ma jednak naprawdę duże szanse na obronienie pozycji - ocenił Bajerski, który bardzo też liczy na dobry występ swego klubowego podopiecznego - Pawła Przedpełskiego. Dla żużlowca eWinner Apatora Toruń występ z "dziką kartą" będzie przetarciem przed przyszłorocznym sezonem. W sierpniowym Grand Prix Challenger wywalczył sobie prawo startu w mistrzostwach świata, razem z Maxem Fricke i Patrykiem Dudkiem. - Występami w lidze i wygraną w Grand Prix Challenge Paweł pokazał, że miejsce w stawce najlepszych żużlowców świata mu się należy. Jestem przekonany, że w piątek i sobotę spokojnie awansuje do półfinału. Życzyłbym sobie jednak finału i podium - zakończył Bajerski. Piątkowe i sobotnie zawody odbędą się o godz. 19:00. Oba turnieje można będzie obejrzeć w telewizji. Pierwszy w Canal+ Sport 2, drugi w Canal+ Premium.Sprawdź najnowsze informacje na Polsatnews.pl!