Eksperci w zdecydowanej większości są sceptycznie nastawieni do nowych pomysłów Discovery Sports Events. Ja wręcz przeciwnie. Dobrze, że coś drgnęło i próbujemy ulepszyć to, co słabe. Kwalifikacje były bez większej wartości A słabe, a wręcz bezwartościowe były kwalifikacje. Prawdą jest, że numer startowy potrafi pomóc zawodnikom, ale ci nie przygotowywali się do wyborów numerów. Z małymi wyjątkami jeszcze na kilka chwil przed swoim wyborem chodzili z programem i analizowali pola startowe. To słabe, bo przecież to "zadanie domowe" powinno być odrobione dużo wcześniej, a program i numery startowe w małym paluszku zawodników lub ich teamów. Kwalifikacje cechowały się też słabą oglądalnością. Teraz ich atrakcyjność wzrośnie, bo kibice będą mogli obejrzeć wyścig na sam koniec kwalifikacji. To zawsze wzbudza emocje. Tym bardziej, że będzie to wyścig o wysoką stawkę, bo zwycięzca zgarnie 4 punkty do klasyfikacji generalnej. Szkoda, że kwalifikacje przyjmą taką formułę tylko podczas Speedway Grand Prix w Warszawie i Cardiff. Chętnie obejrzałbym takie zmagania przed każdą z rund. Wracając do oglądalności - zapewne szału przed telewizorami nie będzie, ale zainteresowanie mediów na pewno wzrośnie. Widzów zresztą o jakiś odsetek też. Mniejsza władza organizatora to zawsze plus Organizator Speedway Grand Prix pozostawił w swoich rękach mniejszą władzę, bo z Grand Prix Challenge do cyklu awansuje czterech zawodników, a nie jak dotychczas - trzech. To plus, bo zawsze wywalczenie na torze awansu w sportowej walce smakuje lepiej, niż dostanie dzikiej karty przy zielonym stoliku. Na tym polega też rywalizacja sportowa. Tym samym też organizator w swoich rękach pozostawił możliwość przyznania czterech dzikich kart, a nie pięciu. Wiemy, jakich kontrowersji dostarczyły nominacje zawodników w zeszłym sezonie, zatem tym bardziej cieszyć się możemy, że organizator po 2024 roku będzie miał możliwość przyznania jednej dzikiej karty mniej. Kazus Zmarzlika już się nie powtórzy I na koniec niby błaha sprawa, ale jakże ważna z perspektywy polskiego kibica. Jeśli tym razem któryś z zawodników po raz pierwszy w sezonie założy zły kevlar na trening, ceremonię otwarcia, turniej GP, dekoracją czy konferencję prasową - na pewno nie zostanie wykluczony z zawodów. A to miało miejsce przed Grand Prix Danii w Vojens, kiedy organizatorzy wykluczyli za nieregulaminowy kevlar Bartosza Zmarzlika. Teraz w pierwszej kolejności takiemu delikwentowi należeć się będzie kara finansowa w wysokości 16,5 tysiąca euro. I to zdecydowanie dobra zmiana.