Toruńska MotoArena miała w założeniu być najlepszym żużlowym stadionem w historii. Twórcom jej projektu zależało nie tylko na wysokiej jakości infrastrukturze, ale również gwarantującym wiele emocji torze. Pierwsze wyścigi po oddaniu jej do użytki pokazały, że udało się osiągnąć pożądany efekt. Bardzo szybko zaczęła uchodzić ona za obiekt uszyty na miarę pod styl jazdy Tomasza Golloba. Mówiono, że każdy zawodnik wie jak powinno jeździć się przy Pera Jonssona 7, ale tylko bydgoszczanin potrafi wcielić to w życie. Bydgoszczanin udowodnił to już w pierwszym organizowanym na Motoarenie turnieju Grand Prix. Był 19 czerwca 2010 roku, a 39-letni zawodnik Stali Gorzów zmierzał właśnie po wyczekiwany przez całą Polskę tytuł indywidualnego mistrza świata. To właśnie toruńską rundą wysłał światu sygnał: "Wreszcie idę po swoje" - nie dając żadnych szans rywalom opuścił Toruń z kompletem punktów. W wysłuchiwaniu Mazurka Dąbrowskiego na podium towarzyszyli mu rodacy - Rune Holta i Jarosław Hampel. Polscy kibice pokochali toruńskie Grand Prix od pierwszego wejrzenia. Stadion przyszłości Ich uczucie zostało jeszcze bardziej scementowane rok później, mimo iż tym razem na Motoarenie triumfował Andreas Jonsson. Bardziej niż miejsca na podium Hampela i lokalnego faworyta Darcy’ego Warda kibiców cieszył jednak sam fakt dojścia zawodów do skutku. Około 18:00 nad miastem przeszła ogromna ulewa, jedna z tych, na których widok zawodnicy odruchowo pakują motocykle do busów. W każdym innym mieście na ziemi turniej zostałby odwołany, ale zadaszony toruński obiekt potrzebował tylko półgodzinnej konserwacji. Fani na trybunach poczuli się jakby po całym życiu ręcznego mycia naczyń ktoś wreszcie pokazał im zmywarkę. Mówiono, że toruński stadion wyznacza kierunek, w jakim powinien rozwijać się światowy speedway. W późniejszych latach Motoarena wielokrotnie kończyła cykl - to tam przyznawano medale indywidualnych mistrzostw świata. Polscy kibice co prawda byli świadkami historycznych momentów, ale traktowali je trochę jak oglądanie finałów NBA czy piłkarskich spotkań Barcelony z Realem - w gronie walczących o tytuł brakowało ich reprezentanta. Większe emocje u toruńskiej publiczności pojawiły się być może co najwyżej w 2012, gdy gwiazda Unibaxu Chris Holder walczył o złoto z Nickim Pedersenem. Tu rządzi Bartosz Zmarzlik Wszystko zmienił Bartosz Zmarzlik - już w 2018 przyjechał on do kujawsko-pomorskiego jako pretendent do tytułu, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Taia Woffindena i wrócił do domu srebrem zadedykowanym dziadkowi. Gorzowianin odbił to sobie rok później, kiedy runda padła co prawda łupem Leona Madsena, ale to 24-latek został indywidualnym mistrzem świata. Rok później kibice na Motoarenie podziwiali pierwszą w historii naszego kraju skuteczną obronę tytułu mistrzowskiego - Zmarzlik znów nie zdołał wygrać ostatniego turnieju, ale sam awans do finału zapewnił mu drugie złoto. W przyszłą sobotę na Motoarenie może napisać się historia tak wielka, jak nigdy dotąd. Zmarzlik staje przed szansą na hat-trick. Ostatnim żużlowcem, który triumfował w indywidualnych mistrzostwach świata 3 razy z rzędu był legendarny Ivan Mauger w latach 1968-70. Czy Toruń znów okaże się szczęśliwy dla naszego mistrza? Tym razem do kujawsko-pomorskiego przyjeżdża co prawda jako wicelider cyklu, ale do prowadzącego Artioma Łaguty traci zaledwie punkt.