Żużel. Grand Prix. Gdyby nie regulamin, Zmarzlik nie byłby liderem
Po siedmiu z jedenastu zaplanowanych rund cyklu Grand Prix, Bartosz Zmarzlik prowadzi w klasyfikacji generalnej. Po piętach depcze mu Artiom Łaguta i wszystko wskazuje na to, że to właśnie ta dwójka rozstrzygnie pomiędzy sobą kwestię mistrzowskiego tytułu. Okazuje się jednak, że gdyby obowiązywał stary system punktacji, to Rosjanin byłby bliżej złota.

Do zmiany systemu doszło przed sezonem 2020. Wcześniej zawodnicy zbierali do klasyfikacji generalnej tyle punktów, ile zdobyli na torze. Niezależnie od tego, czy żużlowiec zakończył swój udział na rundzie zasadniczej, w półfinale, czy w finale - nie otrzymywał żadnych bonusów. Liczyło się to, co wywalczył na torze.
Od poprzedniego sezonu punkty do klasyfikacji generalnej są przyznawane na podstawie końcowej kolejności w zawodach, niezależnie od zdobyczy w trakcie zawodów. Może się więc okazać, że zawodnik, który zdobył, np. 12 punktów w zawodach (7 w rundzie zasadniczej, 2 w półfinale i 3 w finale), dopisze do "generalki" 20 "oczek".
Zmarzlik byłby drugi, reszta bez zmian
Gdyby w cyklu dalej obowiązywał stary system punktacji, liderem klasyfikacji byłby dziś Artiom Łaguta, który zdobył na torze 115 punktów (118 punktów w klasyfikacji). Drugie miejsce przypadłoby obecnemu liderowi, Bartoszowi Zmarzlikowi, który wywalczył do tej pory 111 punktów (121 punktów).
Co jednak ciekawe, byłaby to jedyna zmiana w klasyfikacji. W przypadku reszty zawodników występują oczywiście różnice punktowe pomiędzy tym, co wywalczyli, a tym, co mają w klasyfikacji, ale nie wpłynęłoby to na zajmowane przez nich pozycje.
Najwięcej zyskuje Lindgren
Gdyby dziś obowiązywał stary system punktacji, doszłoby do tylko jednej zamiany pozycji, choć bardzo istotnej. Zupełnie inaczej wygląda kwestia liczby punktów, zapisanej przy nazwiskach zawodników, bo żaden ze stałych uczestników cyklu, miałby inny dorobek punktowy.
Największym beneficjentem nowego systemu jest Fredrik Lindgren, zajmujący trzecie miejsce w klasyfikacji. Szwed wywalczył na torze 81 punktów, a w tabeli ma ich aż o 15 więcej (96). Nie daje mu to jednak wielkiej przewagi, bo 13 punktów zyskał też Emil Sajfutdinow, który zajmuje czwarte miejsce.
Nie każdy zyskuje
Nowy system nie oznacza jednak większej liczby punktów u każdego zawodnika. Najwyżej sklasyfikowany poszkodowany to Leon Madsen, który jest obecnie siódmy. W przypadku starego systemu punktacji miałby o punkt więcej.
Największym przegranym, jeśli chodzi o system punktacji jest Matej Zagar. Słoweniec ma w klasyfikacji pięć punktów mniej, niż zdobył ich na torze. To jednak nie byłoby aż tak problematyczne, gdyby nie fakt, że znajdujący się przed nim Kubera zyskuje ich osiem, Thomsen trzy, a Vaculik dwa. Do znajdującego się najwyżej w klasyfikacji Słowaka, Zagar traci nie siedem, a aż czternaście punktów!
System niepasujący do żużla
Widać jak na dłoni, że nowy system punktacji nie należy do najbardziej sprawiedliwych. Jego zwolennicy wskazywali, że w wielu odmianach motosportu, przyznaje się punkty na podstawie końcowej kolejności w wyścigu, czy zawodach. I nie można temu stwierdzeniu odmówić racji, bo tak faktycznie jest.
Należy jednak zwrócić uwagę, że w żużlu nie ma jednego wyścigu, w którym cała stawka ściga się na dłuższym dystansie. Turnieje Grand Prix składają się z 23 biegów, a każdy z zawodników startuje co najmniej pięć razy. W obecnym systemie, jeśli spojrzeć na walkę w czubie tabeli, liczą się dopiero trzy ostatnie biegi.
Można jechać fantastycznie całe zawody, a problem w półfinale przekreśla szanse na dobrą zdobycz za turniej. Przy poprzednim systemie punktacji, taki zawodnik zostałby pozbawiony mniejszej liczby punktów, a strata byłaby mniej dotkliwa, bo odrabianie strat było łatwiejsze.
