Bartosz Zmarzlik 5+. Trudny do oceny występ najlepszego polskiego żużlowca. Miewał w sobotę lepsze i gorsze momenty. Wystraszył nieco kibiców w swoim drugim starcie, kiedy to przegrał z Artiomem Łagutą o połowę prostej. Wydawało się, że najlepszą okazją do rewanżu będzie bieg finałowy, w którym Zmarzlik jako pierwszy wybierał pole startowe i zdecydował się na pierwsze, będące w sobotę sporym handicapem. Polak niestety przespał start, a Łaguty w takiej formie praktycznie nie da się dogonić. Bartosz musiał bardziej skupić się na walce z Sajfutdinowem o 2. miejsce niż na gonieniu prowadzącego rywala. Teraz to 26-latek traci punkt do lidera, ale w Toruniu możliwe jest absolutnie wszystko. Maciej Janowski 2. Albo całkowicie już spasował, albo po prostu tak bardzo osłabł w porównaniu do początku sezonu. Jak bowiem inaczej opisać sytuację, w której człowiek będący liderem cyklu jeszcze kilka tygodni temu, teraz będzie musiał walczyć o utrzymanie w stawce? Janowski jedzie coraz gorzej. W sobotę błysnął tylko tym, że pokonał jako pierwszy Artioma Łagutę, co zasługuje na pochwałę. Oprócz tego zdobył jednak jedynie dwa punkty i zajął odległe miejsce. Ma już tylko 13 punktów zapasu nad Leonem Madsenem, który zajmuje siódmą lokatę. Jeśli w takim tempie będzie trwonił przewagę, po zawodach w Toruniu może być skazany na łaskę organizatorów i przyznanie dzikiej karty. Krzysztof Kasprzak 1. Co tu mówić. Jest tak, jak wielu się spodziewało. 37-latek odstaje od reszty stawki. Wygrał z Oliverem Berntzonem w swoim ostatnim starcie i tylko dzięki temu nie był w Vojens ostatni. Trzeba mu oddać, że kilka razy był na punktowanych pozycjach, ale bardzo ostro jechali z nim rywale. W 13. biegu po ataku Mikkela Michelsena Polak mógł upaść, ledwo utrzymał się na motocyklu. Jechał jednak dalej, a z prezentu skorzystał Leon Madsen. Tak czy inaczej, obecność takiego Kasprzaka w cyklu GP jest nieporozumieniem. Pozostaje mu powalczyć o to, by w Toruniu honorowo pożegnać się z elitą.