- Mam też silniki od Ashleya Hollowaya, ale w tym roku jednak Peter Johns mi bardziej brakuje - powiedział wychowanek Startu Gniezno. 28-latka nie przeraża nawet fakt, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej na przesyłki z Wysp czeka się dłużej niż wcześniej. - Miałem tylko raz problem, gdy przez jednym spotkaniem, nie doczekałem na nowy silnik i dwa po serwisie. Na pewno większy kłopot jest z powrotem sprzętu do Polski, niż z jego wysyłką. Nie ma co jednak narzekać, jakoś sobie radzę - przyznał. Im chłodniej tym lepiej? Gomólski na silnikach Johnsa rozpoczął pierwszoligowy sezon w rewelacyjnym stylu. W pierwszym meczu z Cellfast Wilkami Krosno zdobył komplet, potem miał jeszcze dwucyfrowe wyniki w Gdańsku i w Bydgoszczy. By nagle... nieco spuścić z tonu. - Gdy zrobiło się ciepło miałem już problem z dopasowaniem sprzętu do takich warunków - ocenił. W Rybniku i tak mogą być jednak zadowoleni z transferu, bo brali ze Zdunek Wybrzeża Gdańsk żużlowca ze średnią 1,569 pkt/bieg, a obecny sezon zasadniczy zakończył on ze średnią 1,97 pkt/bieg. - Na pewno jest niedosyt, bo start sezonu miałem bardzo dobry. Ogólnie jednak, podsumowując rozgrywki, to mogę powiedzieć, że poszło mi całkiem nieźle - stwierdził w rozmowie ze stroną klubową rybniczan. Trener Marek Cieślak może jednak mieć nadzieję, że w play-off znów zobaczy swego podopiecznego w formie z początku sezonu, bo we wrześniu temperatury będą już spadać, a wtedy silniki Petera Johnsa powinny pracować lepiej. Już w ostatnim meczu rundy zasadniczej Gomólski pokazał się z dobrej strony zdobywając 8 punktów i 2 bonusy. Chce potrenować w Lesznie Doświadczony zawodnik ostatnie tygodnie przed play-off ma zamiar poświęcić właśnie na dopasowanie sprzętu do najważniejszych meczów. - W najbliższych dniach czekają mnie zawody w Teterow i mecz Północ-Południe w Krośnie. Potem skupię się już na dopasowaniu sprzętu na mecz w Rybniku. Zamierzam odbyć trochę więcej treningów na naszym torze przy ul. Gliwickiej. Przed rewanżem natomiast mam plan by potrenować trochę na torze podobnym do tego z Ostrowa. Może uda się np. w Lesznie - powiedział Gomólski, który jest zadowolony z faktu, że w półfinale ROW Rybnik zmierzy się z Arged Malesa Ostrowem Wlkp, chociaż w rundzie zasadniczej przegrali z tą drużyną oba spotkania. - Cieszę się, że trafiliśmy na Ostrów, bo teraz zrobimy wszystko by odbić sobie to, co straciliśmy w poprzednich meczach z nim. Spytany o to jaka zaliczka spowoduje, że ze spokojem będą mogli pojechać na rewanż odparł: Ja nie myślę o zaliczce, bo my w obu meczach półfinałowych chcemy pojechać o zwycięstwo. Ostrowianie mocno nam zepsuli humory w fazie zasadniczej. Wygrali u nas, zwyciężyli u siebie, chociaż bardzo dobrze spisaliśmy się w tamtym spotkaniu. Teraz chcemy to sobie odbić i się na nich za to odegrać. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby tak się stało. Mają dwa nowe atuty Przed rozgrywkami ROW, jako spadkowicz z PGE Ekstraligi, uznawany był za głównego faworyta do awansu. Teraz eksperci nieco wyżej oceniają szanse Cellfast Wilków Krosno i Arged Malesa Ostrowa Wlkp. - Myślę, że zdecydowanego faworyta nie ma. Każda drużyna z tej czwórki ma swoje mocniejsze i słabsze strony. My mamy dwa dodatkowe atuty, których wcześniej nie mieliśmy. Jeden to młody, zdolny Paweł Trześniewski na pozycji juniorskiej, a drugi to wybór na pozycjach zagranicznych seniorów. Michael Jespen Jensen i Pontus Aspgren coraz lepiej jeżdżą w Szwecji, a Siergiej Łogaczow potrafi być bardzo szybki na każdym torze. Trener będzie musiał zdecydować kto pojedzie w tych najważniejszych meczach - podsumował Gomólski, który wierzy w awans ROW-u do PGE Ekstraligi, chociaż sam tam się specjalnie nie widzi. - Nie spieszy mi się tam - przyznał.