Tylko Paweł Miesiąc może cieszyć się z zawieszenia Pedersena O jakimkolwiek transferze czy wypożyczeniu działacze GKM-u mogą raczej zapomnieć. Nie ma obecnie żadnego poważnego zawodnika, który byłby dostępny i mógłby wzmocnić drużynę na zasadzie "last minute". Pozostaje pracować nad obecną kadrą, z której przy odrobinie szczęścia można wycisnąć więcej niż w ostatnich meczach. Brak Nickiego Pedersena będzie najpewniej oznaczać kolejną szansę dla Pawła Miesiąca. Były zawodnik Unii Tarnów dołączył do zespołu z Grudziądza w trakcie sezonu, ale nie okazał się jego zbawieniem. Punktował przeciętnie, więc szybko został zastąpiony przez Krzysztofa Kasprzaka, który powoli zaczął łapać wiatr w żagle.Teraz przed Miesiącem otwiera się kolejna szansa. Ma szansę pokazać się w ostatnim meczu sezonu i dobrą jazdą zwrócić na siebie uwagę klubów, które już teraz zaczynają budować składy na sezon 2022. Kilka tygodni temu żużlowiec sporo zainwestował sprzęt, ale w gruncie rzeczy nie miał okazji sprawdzić go w warunkach bojowych, bo jeździł głównie na treningach. Teraz trener Janusz Ślączka nie będzie miał wyjścia. Po prostu musi zaufać Miesiącowi.Oczywistym jest jednak fakt, że Paweł Miesiąc nie będzie w stanie zastąpić byłego mistrza świata. To po prostu niemożliwe. Dlatego, jeśli GKM marzy o pokonaniu Włókniarza, reszta drużyny musi wspiąć się na najwyższy poziom. To dotyczy wszystkich - na czele z Przemysławem Pawlickim, Norbertem Krakowiakiem, czy Kennethem Bjerre. Przepaść wśród juniorów To jednak nie koniec wyzwań dla GKM-u. Nawet doskonała postawa seniorów może nie wystarczyć do końcowego sukcesu. Nie od dziś wiadomo, że wielką rolę w meczach na styku odgrywają młodzieżowcy, a tych drużyna z Częstochowy ma znacznie lepszych. Para Miśkowiak - Świdnicki nie powinna mieć większych problemów z duetem juniorów z Grudziądza - Bartkowiakiem i Zielińskim. To oczywiście znów tylko teoria, bo ta dwójka udowadniała w tym sezonie, że stać ich na pojedyncze wyskoki i solidne punktowanie. Na pewno każdy inny wynik niż porażka 5:1 w biegu młodzieżowców bybły w przypadku miejscowych sporym sukcesem. Czy to się w ogóle może udać? Nie da się ukryć, że w sukces GKM-u po zawieszeniu Nickiego Pedersena mogą wierzyć już tylko niepoprawni optymiści. Nawet z Duńczykiem w składzie grudziądzanie mieli w tym roku olbrzymie problemy, aby zdobywać punkty na własnym torze. Dlatego teraz ich sytuacja jest podwójnie trudna. W środowisku słychać głosy, że Włókniarz może przyjechać mało zmobilizowany, bo w tym roku o nic już nie jedzie. Z drugiej jednak strony częstochowianie w ostatnim starciu udowodnili, że wcale tak nie musi być. W spotkaniu przed własną publicznością rozbili eWinner Apator Toruń 58:32.Inna sprawa, że we Włókniarzu w tej chwili trwa rozgrywka o nowe kontrakty. Niepewna jest przyszłość Fredrika Lindgrena, który stara się robić wszystko, aby przekonać działaczy do dalszego kontynuowania współpracy. Obraz słabego sezonu będzie chciał zmazać też Bartosz Smektała. On co prawda nie musi obawiać się o swoją przyszłość w Częstochowie, jednak z pewnością chciałby pozytywnym akcentem zakończyć rozgrywki ligowe. Jeśli więc zbierzemy wszystkie te składowe w jedną całość, to rysuje nam się naprawdę dramatyczny obraz walki o utrzymanie ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądza. Na dzisiaj nie bez zasadne są stwierdzenia, że jest to klasyczne "mission impossible".