Atmosfera wokół wtorkowego spotkania była gorąca już od wielu dni. Kontrowersje wokół odwołania jego pierwszego terminu, a później cały zamęt spowodowany odebraniem Pedersenowi zgody na jazdę w Polsce sprawiły, że to właśnie ten mecz na dole tabeli PGE Ekstraligi najbardziej ze wszystkich ekscytował opinię publiczną w ostatnich dniach. Swoje dołożyła także bardzo wysoka stawka leżąca na torze, gdyż wszystko wskazuje na to, iż rezultat bezpośredniego starcia ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u z eWinner Apatorem będzie miał kluczowy wpływ na to, kto opuści po sezonie najwyższą klasę rozgrywkową. Co więcej, rywalizacja grudziądzko-toruńska to w gruncie rzeczy małe derby. Temperaturą daleko jej co prawda do starć Apatora z bydgoską Polonią, jednak bez wątpienia był to mecz podwyższonego ryzyka. W ostatnich latach na stadionie dochodziło do regularnych starć kibiców obu drużyn. Zbluzgali karetkę z zawodnikiem w środku Wtorkowy krajobraz na Hallera 4 nie był więc dla nikogo zaskoczeniem. Mimo późnowieczornej godziny i środka tygodnia, stadion w Grudziądzu zapełnił się bardzo licznie. Sektory dopingujące obu drużyn (umiejscowione odpowiednio na wyjściu i wejściu z drugiego łuku) przekrzykiwały się w wulgarnych przyśpiewkach obrażających przeciwników, które z mniejszą lub większą skutecznością zagłuszał stadionowy spiker. Nie są to zachowania godne pochwalenia, ale zdążyliśmy się do nich przyzwyczaić w tego typu spotkaniach. Na nikim nie robiło to większego wrażenia. Kiedy jednak w trzecim wyścigu na tor upadli Jack Holder, Nicki Pedersen oraz Kenneth Bjerre stadion przy Hallera 4 był świadkiem chamstwa niewidzianego na żużlowych arenach od lat. Gdy większość trybun zamilkła i zatopiła wzrok w leżących na torze zawodnikach sympatycy gości zaintonowali znaną na sportowych arenach przyśpiewkę "Coście tak cicho?" i starali się sprowokować miłośników gospodarzy. Kiedy Pedersen w ambulansie opuszczał nawierzchnię toru, torunianie obrzucili karetkę gromkim "wy..dalać!". Wyciągnijmy konsekwencje, by oni wyciągnęli wnioski Takie obrazki to wstyd dla całego środowiska. Na myśl przychodzą wspomnienia z sezonu 2015, gdy do leżącego na torze Darcy’ego Warda kibice Falubazu wykrzykiwali "Koniec kariery, hej k..wo koniec kariery". Niestety, mieli rację - Australijczyk nigdy więcej nie pojawił się na torze i do dziś porusza się na wózku inwalidzkim. Niewykluczone, że żużlowa centrala wyciągnie od toruńskiego klubu konsekwencje za zachowanie ich kibiców w klatce. Wydaje się to nieuknione - chamstwu na stadionach żużlowych należy zdecydowanie się przeciwstawiać, by te nie upodobniły się do piłkarskich. Na szczęście, wielu kibiców eWinner Apatora zrozumiało chyba swój błąd. Gdy w 12 wyścigu na torze leżał Denis Zieliński, spora część torunian skandowała nazwisko młodzieżowca wspólnie z fanami ZOOLeszcz DPV Logistic GKM-u.