Niedzielny mecz Fogo Unii we Wrocławiu pokazuje, jak wielki drzemie potencjał w Piotrze Pawlickim. Ewidentnie było widać, że zawodnik nie ma na czym jechać, że sprzęt jest słaby, ale za sprawą jeździeckich umiejętności Pawlicki wyszarpał kilka punktów. W tym roku lekkie podejście Pawlickiego kosztowało brak finału W Lesznie doskonale jednak zdają sobie sprawę z tego, że gdyby Pawlicki dołożył więcej pracy nad sprzętem i nad sobą, to mógłby być takim liderem zespołu, jakim jest Bartosz Zmarzlik z Moje Bermudy Stali Gorzów. Problem w tym, że Zmarzlik to tytan pracy, który na torze potrafi trenować tak długo, dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Tymczasem Pawlicki przed końcówką rundy zasadniczej pojechał na wakacje. W tym roku lekkie podejście Pawlickiego kosztowało finał. Za rok może być jednak jeszcze gorzej, bo z zespołu odchodzi Emil Sajfutdinow, jedna z gwiazd, a w zamian nie należy się spodziewać równie mocnej armaty. Działacze mają nadzieję, że większą odpowiedzialność weźmie na siebie Pawlicki, który podpisując kontrakt na sezon 2022, dostał 300 tysięcy złotych podwyżki. Trudno przewidzieć, kto porozmawia od serca z Pawlickim i spróbuje go przekonać, że ma w tym sporcie wiele do wygrania, tylko musi wylać więcej litrów potu. Spekuluje się, że ten gorący kartofel weźmie do ręki Józef Dworakowski, były prezes, a obecnie współwłaściciel spółki. Na efekty będziemy musieli poczekać do wiosny.