Niedziela należała do Bartosza Zmarzlika. Zawodnik Moje Bermudy Stali po raz pierwszy w karierze sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza Polski. Turniej był wyjątkowy z jeszcze jednego powodu. W zawodach wzięło udział aż pięciu przedstawicieli eWinner 1. Ligi. Niestety żaden z nich nawet nie nawiązał walki z dużo szybszymi ekstraligowcami. 10. miejsce – Oskar Fajfer (7 punktów) Reprezentant Aforti Startu chyba jako jedyny nie może mieć do siebie pretensji. Gdyby nie taśma w szesnastym biegu, to realnie mógłby pokusić się nawet o udział w barażu. Za styl medalu jednak nie dają. W oczy rzucała się przede wszystkim jego nierówna jazda. Potrafił wygrać gonitwę, by w kolejnej oglądać plecy większości rywali. Tak czy inaczej, miał na rozkładzie między innymi Piotra Pawlickiego, czy Szymona Woźniaka, co należy uznać za sukces. 11. miejsce – Marcin Nowak (5 punktów) Wychowanek Unii Leszno tak naprawdę mógł iść pod prysznic już po swoim trzecim starcie. Co prawda imponował naprawdę dobrym momentem startowym, lecz na nic to się zdało gdyż wiele pozycji potracił na trasie. Suchy i twardy jak stół tor wyraźnie mu nie sprzyjał. W eWinner 1. Lidze rywalizuje przecież na nieco bardziej wymagających nawierzchniach. 12. miejsce – Tobiasz Musielak (4 punkty) Jeszcze mniej "oczek" niż Marcin Nowak ku zaskoczeniu całej żużlowej Polski zdobył Tobiasz Musielak. Reprezentantowi Cellfast Wilków nie pomógł nawet leszczyński owal, a przypomnijmy, że to właśnie tutaj stawiał swoje pierwsze kroki w dorosłym żużlu. Krośnieńscy kibice liczyli na zdecydowanie więcej, szczególnie iż za kilka tygodni 27-latek powalczy o awans do cyklu Grand Prix, a w lidze nie ma na niego mocnych. 16. miejsce – Grzegorz Walasek (2 punkty) Już w inauguracyjnym starciu puściły mu nerwy i niczym junior zerwał taśmę. Później nie mógł odnaleźć właściwego rytmu i pierwsze punkty na koncie zapisał dopiero w dwudziestym wyścigu. W rozgrywkach ligowych budzi postrach, ale po finale Indywidualnych Mistrzostw Polski chyba nikt nie stwierdzi, iż nadaje się do PGE Ekstraligi. 17. miejsce – Mateusz Szczepaniak (1 punkt) Na liście startowej zameldował się jako pełnoprawny uczestnik, a zawody ukończył za rezerwowym Kacprem Woryną. Swoje jedyne "oczko" wywalczył dość niespodziewanie na klubowym koledze z Krosna, czyli Tobiaszu Musielaku. Miejsca w finale jednak nikt mu nie dał za darmo. W tym przypadku należy się szacunek za sam awans do grona szesnastu najlepszych w kraju.