W kraksie nie było niczyjej winy. Fredrik Lindgren, Martin Vaculik i Jason Doyle bardzo równo weszli w pierwszy wiraż. Doszło do kontaktu między Słowakiem i Australijczykiem. Ten drugi dał radę puścić motocykl i dość bezpiecznie upaść na tor. Vaculik natomiast wyleciał w powietrze i z całym impetem uderzył o tor prawym ramieniem i głową. Siła uderzenia była tak duża, że aż pękł kask zawodnika. Najbardziej jednak ucierpiało ramię. Słowak szybko podniósł się z toru, ale od razu było widać, że z jego zdrowiem nie jest wszystko w porządku. Trzymał się za rękę. Po wstępnych oględzinach lekarz zawodów odsunął go od udziału w zawodach i odesłał do szpitala na szczegółowe badania. Wielce prawdopodobne było, iż Słowak doznał złamania obojczyka lub łopatki. Po prześwietleniu okazało się, że prawy obojczyk został złamany w czterech miejscach. Być może uszkodzona została też łopatka, ale to potwierdzą jeszcze dokładniejsze badania. Tak skomplikowane złamanie praktycznie oznacza koniec sezonu dla słowackiego żużlowca. - Obojczyk złamany w jednym miejscu dałoby się jeszcze zespolić i szybko wrócić na tor, ale w czterech...! To fatalna sprawa - ocenił na antenie Canal+ były trener reprezentacji Polski, Marek Cieślak.Kontuzja Słowacka to fatalna informacja dla działaczy Moje Bermudy Stali Gorzów. Gorzowianie z powodu urazów stracili już w ostatnich tygodniach Szymona Woźniaka, Wiktora Jasińskiego i Kamil Nowackiego. Wszyscy być może zdążą się wyleczyć na rozpoczynającą się 5 września fazę play-off. Bez Vaculika, drugiego obok Bartosza Zmarzlika, lidera zespołu, nie mają jednak praktycznie żadnych szans na walkę o medale w PGE Ekstralidze.