Miał być drugim Jancarzem, a wyrzekł się klubu O tej sytuacji sprzed prawie dwóch dekad w Gorzowie mówi się do dziś. Piotr Świst jeszcze w latach dziewięćdziesiątych na północy województwa lubuskiego traktowany był tak, jak obecnie Bartosz Zmarzlik. Ba, na przyszłą legendę klubu namaścił go sam Edward Jancarz, który przekazał mu swój plastron. Wówczas wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, a przed żużlowcem długa i owocna jazda w macierzystej drużynie. Nic bardziej mylnego, w 2003 roku Świst okazał się głównym bohaterem jednego z najbardziej spektakularnych transferów w historii całej dyscypliny. W przerwie między sezonami, skłócony z gorzowskimi działaczami postanowił wybrać ofertę z Zielonej Góry. Co więcej, na prezentacji swojego nowego zespołu ku zdumieniu obserwatorów oznajmił, iż czuje się stuprocentowym Falubazem. W środowisku kibicowskim momentalnie zawrzało. Nie zapominają o tym nawet kolejne pokolenia. Piotr Świst do teraz nie jest mile widziany na obiekcie imienia Edwarda Jancarza. Jeszcze kilka lat temu na trybunach pojawiały się transparenty o treści "100 procent Falubaz, 0 procent szacunku". Na nic zdały się nawet przeprosiny. 52-latek złamał serca wielu fanów. Sam zainteresowany z pewnością do dziś nie może wybaczyć sobie tego pozornie niewinnego czynu, dlatego zwyczajnie nie pokazuje się za często w Gorzowie. "Kto nie skacze ten Falubaz" Grzegorz Walasek to prawdziwy żużlowy obieżyświat. Wychowanek Falubazu w swojej karierze jeździł w kilkunastu drużynach i nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. Los tak chciał, iż w sezonie 2018 awaryjnie trafił do Stali, która akurat szukała zastępstwa za kontuzjowanego Martina Vaculika. 44-latek niemałą kontrowersję wywołał już w debiutanckim spotkaniu w żółto-niebieskich barwach. Po meczu w Lesznie doświadczony zawodnik dał się ponieść emocjom i zaczął bawić się z gorzowskimi kibicami w rytm przyśpiewki "Kto nie skacze ten Falubaz". Oczywiście jak to w takich sytuacjach bywa, obrazki momentalnie obiegły całą Polskę a Walasek z człowieka uwielbianego w Zielonej Górze stał się momentalnie wrogiem numer 1. Nie ma w tym niczego dziwnego, bowiem w oczach fanów był tym kim dla gorzowian jest obecnie Piotr Świst, czyli człowiekiem który wyrzekł się macierzystego klubu. Co ciekawe, kontrowersyjny żużlowiec wrócił jeszcze do Falubazu. W sezonie 2020 miał startować w jako "gość", jednak nie dostał ani jednej szansy. Za to mógł naczytać się niepochlebnych komentarzy na swój temat w mediach społecznościowych. W Zielonej Górze czuł się jak w domu, ale wrócił do Gorzowa Dużo do powiedzenia w kontekście kontrowersyjnych transferów mógłby mieć także Martin Vaculik. Słowak pełniący funkcję kapitana Stali w sezonie 2018 po zakończeniu rozgrywek w nerwowej atmosferze rozstał się z gorzowskim klubem, po to by kilka dni później oficjalnie wzmocnić ośrodek z Zielonej Góry, rozwścieczając tym samym kibiców z północy województwa. 31-latek nic sobie z tego nie robił. Jego forma w Falubazie jeszcze bardziej poszybowała w górę. To właśnie tam zaliczył swoje dwa najlepsze sezony w karierze. Ponadto w każdym wywiadzie wychwalał drużynę i sprawiał wrażenie żużlowca, który przycumuje w tym miejscu na długie lata. Jak się finalnie okazało, wielka miłość zakończyła się po dwóch sezonach. W listopadowym oknie transferowym Vaculik ogłosił swój powrót do Gorzowa. Mamy więc do czynienia z bliźniaczo podobną sytuacją do tej sprzed dwóch lat. Wtedy skończyła się miłość na linii kibice Stali - Vaculik. Teraz to uczucie wróciło, ale odrzuceniu czują się fani Falubazu. Inna sprawa, że niektórzy fani Stali do tej pory nie mogą wybaczyć zawodnikowi opuszczenia klubu w sytuacji, kiedy go najbardziej potrzebowano. Zaryzykujemy jednak stwierdzeniem, iż wszystko ulegnie zmianie, jeśli wyniki 31-latka w znacznym stopniu przyczynią się do sukcesu podopiecznych Stanisława Chomskiego. Nie od dziś wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź