Żużlowcy ROW-u Rybnik doskonale rozpoczęli niedzielny mecz w Gdańsku. Szybko dopasowali się do toru i długo prowadzili z miejscowym Zdunek Wybrzeżem. Ostatecznie padł remis (45:45). Drużyna Marka Cieślaka poradziła sobie po stracie lidera. U Michaela Jepsena Jensena wcześniej zdiagnozowano zakażenie koronawirusem. Jak zatem szkoleniowiec zmotywował swoich podopiecznych, żeby nie spuszczali głów? - Nie było Jensena, ale każdy zawodnik jedzie na swój rachunek. Po pierwsze - zdobywa punkty i wyrabia swoje nazwisko, a po drugie - oczywiście zarabia pieniądze. Mówiłem im, żeby się na tym skoncentrowali i zobaczymy, jak mecz się ułoży. Okazało się, że przegrywaliśmy tylko w pewnym momencie dwoma punktami, ale później zwyciężyliśmy 5:1 i zespół uwierzył w siebie. Zaczęliśmy wierzyć w wygraną - mówi nam Marek Cieślak. Potyczkę gdańszczan z rybniczanami zapowiadano jako starcie faworytów do awansu. - Przyjechaliśmy na wyjazd do drużyny, która aspiruje do wygrania ligi i awansu. Spotkało nas sportowe nieszczęście, bo okazało się, że Michael Jepsen Jensen otrzymał dodatni wynik testu na koronawirusa, dlatego ma kilka dni wolnego. Jechaliśmy konsekwentnie i wjeżdżaliśmy się w gdański tor. Efektem tego było to, że Holta i Łogaczow pod koniec zaczęli wygrywać biegi. Bardzo dobrą końcówkę miał też Gomólski, ważny bieg podwójnie juniorzy - ocenił szkoleniowiec ROW-u. - Tylko raz byłem w I lidze. Powiem tak - ten regulamin w ogóle mi się nie podoba. Dlaczego? A dlatego, że w PGE Ekstralidze - jak coś się wydarzy - można zastępować trzech zawodników. Tutaj tylko jednego, który ma najwyższą średnią. Jensen akurat nie miał najwyższej średniej, więc za niego jeździli juniorzy. Rezerwy taktyczne można byłoby używać, gdybyśmy przegrywali, ale wygrywaliśmy. Tutaj byliśmy bardzo poszkodowani. Dzisiaj nieszczęście spotkało nas, a jutro może spotkać ekipę z Gdańska, Tarnowa czy inne drużyny. To wypacza wynik. W przypadku zastępstwa zawodnika, ten rezultat byłby inny. Jesteśmy jednak szczęśliwi z remisu, ale nie jest to dobre rozwiązanie podczas epidemii. Nigdy nie wiadomo, na kogo wypadnie - dodał. Kiedy rybniczanie dowiedzieli się o dodatnim teście Duńczyka? - Nie wiem. Ja słyszałem, że było to na początku tygodnia, ale dokładnie nie wiem - podsumował Cieślak. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź