Tak znakomicie dopasowanej do domowej nawierzchni ekipy Zdunek Wybrzeża Gdańsk jeszcze w tym sezonie nie wiedzieliśmy. To co było do tej pory zmorą gospodarzy, tym razem było atutem z prawdziwego zdarzenia. Nie bez solidnych przesłanek o gdańszczanach mówiło się do tej pory, że lepiej czują się na wyjazdach. U siebie gubili natomiast oczka na potęgę. Poza pojedynczymi wyskokami lider z Krosna miał nic do powiedzenia. Właściwie już po pierwszej serii prezes Tadeusz Zdunek mógł wyjść ze stadionu, pójść na plażę, prażyć się w słońcu, albo odpalić swoją łódkę, wypić drinka za znakomicie wykonaną robotę przez zawodników, których sowicie opłaca. Jakub Jamróg wyszedł do wywiadu po dziesiątym biegu z lodowatym ręcznikiem na szyi. Pół żartem pół serio należałoby się zapytać żużlowca Zdunek Wybrzeża, czy nie został on przypadkiem rzucony przez podopiecznych Ireneusza Kwiecińskiego. Cellfast Wilki w niedzielne popołudnie nie były w żadnym procencie zespołem, który tak nas w ostatnich tygodniach zachwycał. Goście brylowali w wożeniu zer i notowaniu ostrzeżeń. Tobiasz Musielak wracał z rundy eliminacyjnej Grand Prix ze szkockiego Glasgow wspólnie z Rasmusem Jensenem drogą lotniczą, ale po zejściu na ziemię, to Duńczyk nadal fruwał. Polak wyglądał na zmęczonego, jakby wszystkie moce stracił na Wyspach choć swoje zadanie wykonał. Tam wygrywał w cuglach i w znakomitym stylu z kompletem punktów awansował do GP Challenge, a dzień później męczył się okrutnie. Same zawody nie były wielkim widowiskiem. Klucz leżał w wgrywaniu startów, bo wyprzedzanie w tumanach kurzu było praktycznie niemożliwe. Choć ktoś kto włączył telewizor dopiero w dwunastym biegu mógł się nieźle zdziwić. Najpierw Rasmus Jensen po fantastycznej pogoni kapitalnie strzelił na trasie Musielaka, a w kolejnej odsłonie publiczność w ekstazę wprawili Wiktor Kułakow i Vaclav Milik. Cytując klasyka, panowie mijali się co łuk, raz z przodu był kolega Czech, a raz kolega Rosjanin. Po nokaucie w pierwszej serii przeciwnik chwiał się na nogach już do końca zawodów. Krośnianie nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Rezerwy taktyczne paliły na panewce. Najlepszy Andrzej Lebiediew jak już został do niej desygnowany, to akurat zdefektował na starcie. Doszło nawet do tego, że menedżer Eryk Jóźwiak puścił w w pierwszym z wyścigów nominowanych juniora i etatowego rezerwowego - Lukasa Fienhage. Wcześniej takiego komfortu nie miał. Zdunek Wybrzeże po kiepskim wejściu w rozgrywki, teraz goni czołówkę jak wściekły. A tą efektowną wygraną mocno zbliżylł się do przedsezonowego celu, czyli jazdy w play-off. Dla Cellfast Wilków poza zepsuciem statystyk ta porażka w niczym nie przeszkadza, ale może jednak dać do myślenia. Drużyna z Krosna od dawna jest już bowiem jedną nogą w decydującej rozgrywce o PGE Ekstraligę. ZDUNEK WYBRZEŻE Gdańsk - 50CELLFAST WILKI Krosno - 40 Zdunek Wybrzeże Gdańsk - 50:9. Rasmus Jensen 9+1 (2*,3,1,3,-)10. Krystian Pieszczek 8+1 (3,2*,3,0,-)11. Jakub Jamróg 11+1 (3,2,2,3,1*)12. Michał Gruchalski 1 (1,0,-,-)13. Wiktor Kułakow 13 (3,2,3,3,2)14. Piotr Gryszpiński 5+1 (3,2*,0,w)15. Alan Szczotka 1 (w,0,1)16. Lukas Fienhage 2+1 (1*,0,1)Cellfast Wilki Krosno - 40:1. Tobiasz Musielak 12+1 (1,3,1*,2,2,3)2. Mateusz Szczepaniak 3 (0,1,0,2)3. Vaclav Milik 6 (0,1,-,2,3)4. Patryk Wojdyło 6+2 (1,-,2,1*,2*)5. Andrzej Lebiediew 9+1 (2,3,d,3,1*,0)6. Aleks Rydlewski 1 (1,-,0)7. Bartosz Curzytek 3 (2,0,1,0)8. Jakub Janik NS