Juniorzy tylko na początku przekraczali oczekiwania Chodzi o spotkanie 6. kolejki pomiędzy Aforti Startem Gniezno a Cellfast Wilkami Krosno. Choć w teorii w porażce gnieźnian nie było nic szczególnego, bo w tamtym okresie krośnianie kontynuowali swój zwycięski marsz, to z punktu widzenia całego sezonu był to przełomowy moment, jeśli chodzi o formację juniorską drużyny z Gniezna. Zarówno Mikołaj Czapla, jak i Marcel Studziński zaliczyli w tym spotkaniu bolesne upadki. Wszystko było spowodowane problemami z torem przy ulicy Wrzesińskiej. Gnieźnianie przed tym meczem zmieniali nawierzchnię domowego owalu i trochę przedobrzyli. Gdy przyszło rywalizować na torze po opadach, zawodnicy (również seniorzy) mieli problemy z płynną jazdą. Juniorzy Startu w dwóch pierwszych meczach spisywali się bardzo dobrze i można śmiało stwierdzić, że ich wyniki były powyżej oczekiwań sympatyków klubu z pierwszej stolicy Polski. W pierwszych dwóch meczach raz wygrali bieg młodzieżowców, a raz zremisowali. W kolejnych dziesięciu również po razie zremisowali i wygrali 4:2. W pozostałych meczach przegrywali. Kontuzje Petera Kildemanda Duńczyk w tym sezonie zaliczył kilka upadków, w związku z czym nie pojawił się w składzie Startu na mecze m.in. w Rybniku i Ostrowie. I choć w derbach wielkopolski jego obecność na wiele by się pewnie nie zdała (ostrowianie pokonali gnieźnian 59:31 - dop. red.), to w Rybniku Start z Kildemandem mógł pokusić się o zwycięstwo. Menadżer Rafael Wojciechowski, w obliczu kontuzji Kildemanda, mając niewielkie pole manewru, dał szansę Kevinowi Fajferowi. 23-latek zdobył w Rybniku cztery punkty. Kildemand w tym sezonie zdobywa średnio około dwóch punktów na bieg. Jeśli przyjąć, że zaliczyłby pięć startów, na jego koncie powinno się znaleźć 10 "oczek". Sześć więcej niż w przypadku Kevina Fajfera. Te sześć punktów wystarczyłoby na zwycięstwo Startu. Oczywiście to czysta spekulacja i teoretyzowanie. Faktem jednak jest, że brak Kildemanda był odczuwalny. Sam transfer Duńczyka można ocenić jako udany, bo jest on jednym z liderów Startu. Kibice w Gnieźnie mogą jednak żałować, że kilkukrotnie ominął mecze w Polsce ze względu na urazy, bo być może Start miałby dziś w tabeli kilka punktów więcej. Obniżka lotów liderów, brak mocnego drugiego Polaka Choć transfer Kildemanda można uznać za udany, nawet pomimo tego, że średnio zdobywa mniej punktów, niż Oliver Berntzon, tego samego nie można powiedzieć o decyzji dot. obsady pozycji drugiego Polaka w drużynie. Ani Mirosław Jabłoński, ani Kevin Fajer nie zastąpili Adriana Gały na tyle, by brak wychowanka nie był odczuwalny. "Zawiedli" to nie jest dobre określenie, ale więcej można było spodziewać się po Frederiku Jakobsenie, czy Timo Lahtim. Duńczyk - jak zawsze - robił na torze dużo wiatru, lecz wynikało z tego mniej, niż w poprzednim sezonie. Często starał się, ambitnie walczył, ale czegoś brakowało. Tak było np. w Rybniku, czy Ostrowie - po mniej udanym pierwszym starcie, później był lepiej dopasowany, ale nie był w stanie wygrać biegu. W kontekście Fina mówiło się o problemach związanych z silnikami i ich dopasowaniem po zmianie tunera. Piotr Kaczorek