Pierwsze testy na koronawirusa mają być zrobione przed meczami sparingowymi. Kolejne tuż przed startem ligi. W klubach eWinner 1. Ligi szacują, że trzeba będzie za to zapłacić nawet i 30 tysięcy złotych. Test kosztuje średnio 350 złotych. Trzeba im poddać od 40 do 50 osób, bo chodzi nie tylko o zawodników, ale i też ich mechaników oraz osoby funkcyjne. Według regulaminu sanitarnego, w trakcie sezonu, testy mają być powtarzane co dwa tygodnie. To by znaczyło, że kluby będą musiały co miesiąc założyć wydatek rzędu 30 tysięcy. Rok temu nie było konieczności wykonywania tak dużej liczby testów. Były one robione raz, na koszt organu zarządzającego, przed startem rozgrywek. Potem, już w trakcie, testy były wykonywane jedynie w przypadku uzasadnionego podejrzenia. Inna sprawa, że wtedy było kilkaset zakażeń, teraz jest po kilkaset tysięcy dziennie. Za dużo tych testów na COVID-19W klubach mówią, że wydatki związane z testami, to jakiś absurd. Podają przykład siatkówki, gdzie wielkie testowanie mieliśmy raz, przed sezonem, a kolejne są tylko w przypadku pojawienia się zakażeń. Z testami będzie problem nie tylko finansowy, ale i organizacyjny. Ludzie funkcyjni normalne pracują, więc nie każdy będzie miał możliwość przyjść na badanie dwa, trzy dni przed meczem. Zwłaszcza jeśli będzie się to powtarzało co dwa tygodnie. Działacze uważają, że jeśli centrali tak bardzo zależy na badania, to mogłaby odciążyć kluby w kwestii innych kosztów. Podniosły się wynagrodzenia osób funkcyjnych, w tym sędziego, komisarza zawodów. Płacą za to kluby. W PZM mówią, że nie było podwyżek płac dla funkcyjnych, a jedynie powrót do starych. GKSŻ tłumaczy też, że wynegocjował dla klubów niskie stawki testów. Pierwszy będzie kosztował między 250 a 280 złotych, kolejne między 30 a 50 złotych. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie!