W Łodzi bydgoszczanie mogli w kilku biegach osiągnąć korzystniejszy rezultat, być może uratować bonusa, gdyby nie myśleli w zbyt egoistycznych kategoriach. Wadim Tarasienko na przykład uciekał daleko do przodu i gnał po trzy punkty, w ogóle nie myśląc o tym, że jadący za nim 16-letni Wiktor Przyjemski może potrzebować pomocy. Rosjanin przywiózł wygraną, ale junior spadł z korzystnej lokaty. Kto wie, może przy wsparciu starszego kolegi dowiózłby punkty. Tymczasem Polonia w Łodzi wysoko przegrała, tracąc wszystko co było do stracenia i w tej chwili jej szanse na czołową czwórkę robią się coraz mniejsze. Brak pomocy dla Przyjemskiego nie jest jedynym objawem problemów z komunikacją. W Gnieźnie przecież Andreas Lyager staranował Tarasienkę na jednym z łuków, tak ostro walczył z... kolegą z drużyny. Zespół Jerzego Kanclerza ma jeszcze przed sobą mecz w Bydgoszczy z Aforti Startem Gniezno, gdzie prawdopodobnie sięgnie po trzy punkty. Czeka go także starcie u siebie ze Zdunek Wybrzeżem, które ewidentnie rośnie w siłę. Szanse na bonus wydają się małe, bo w Gdańsku poloniści przegrali 40:50. Następnie Polonia uda się do Tarnowa, gdzie zwycięstwo przy obecnej formie wcale nie jest taką formalnością. Kolejnym spotkaniem będzie rewanż z Wilkami Krosno (38:51 w pierwszym meczu) oraz wyjazd do bardzo mocnej Arged Malesy Ostrów. W realistycznym wariancie drużyna zdobędzie dziesięć punktów, a to do play-offów może być za mało. Potrzebny jest wariant optymistyczny, czyli zakładający bonusy z Wybrzeżem, Wilkami czy Arged Malesą. Kibice tracą cierpliwość Na facebookowym profilu Polonii po meczu z Orłem wrzało. Fani byli wściekli o tak wysoką porażką i brak współpracy na torze. - Niech ktoś wytłumaczy Tarasience, że to nie zawody indywidualne i tu jeździ się dla drużyny - czytamy. - A co ich to obchodzi, dziś jadą w polskiej lidze, jutro w innej. Ważne, żeby kasa się zgadzała - dodają inni. Niektórzy zwracają też uwagę, że wątpliwy jest sens jazdy w play-off, przy takiej postawie zawodników. - Nie zasłużyliśmy na to, by jechać w czołowej czwórce. Jesteśmy mocni tylko na papierze. Jeszcze dalej idzie inny fan. - Z taką jazdą, współpracą, startami to myślę, że będziemy pierwszym zespołem, który polegnie w Tarnowie - ostro komentuje. Wielu obserwatorów zarzuca też brak kompetencji menedżerowi Krzysztofowi Kanclerzowi, który w ich odczuciu nie ma należytych umiejętności i posłuchu wśród żużlowców. - I tak nie potrafią się dogadać, więc po co te pseudonarady? Tarasienko jedzie z Przyjemskim na 5:1, a potem zostawia go rywalom na pożarcie. Trener-menedżer-zawodnicy, kto tu kogo słucha? Kto powinien prowadzić zespół? Chaos totalny we wszystkim - pisze pan Krzysztof. - Kędziora w ogóle robi coś w klubie? Mam wrażenie, że przyszedł tylko oglądać mecze - wtóruje mu pan Piotr. Wygląda zatem na to, że choć po doświadczeniach z zeszłego roku Jerzy Kanclerz zdecydował się stworzyć coś w rodzaju sztabu szkoleniowego, to jednak dobrane do niego osoby nie za bardzo się sprawdzają. Pytanie, kto tak naprawdę decyduje o zmianach w meczu i taktyce, bowiem często można dostrzec prezesa siedzącego na trybunach z telefonem w ręku. Tak czy inaczej, cierpliwość bydgoskich fanów powoli się kończy, bowiem zapowiadana walka o awans do PGE Ekstraligi miała mieć swój finał maksymalnie w 2023 roku. Tymczasem niemal pewne jest, że nie uda się to w bieżących rozgrywkach i może być bardzo trudne za rok, bo szykuje się mocny i chcący błyskawicznie powrócić spadkowicz z elity. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Gdziekolwiek jesteś, słuchaj meczu na żywo! - Relacja live tylko u nas!