Zeszłotygodniowe spotkanie obu ekip dostarczyło kibicom furę emocji. Ostatecznie podopieczni Mariusza Staszewskiego zdołali odnieść cenne wyjazdowe zwycięstwo. Po tym sukcesie w środowisku skupionym wokół Arged Malesy zaczęły się pierwsze przebąkiwania o tym, że może wreszcie czas wyruszyć na podbój najlepszej ligi świata. Czy ostrowski klub ma czego szukać w PGE Ekstralidze? Do zwycięstwa w Łodzi poprowadził ich duet Grzegorz Walasek - Tomasz Gapiński. Gdyby zsumować ich wiek byliby oni rówieśnikami ŚP Pawła Waloszka - indywidualnego wicemistrza świata z 1970 roku. Obaj debiutowali na czarnych torach jeszcze w XX wieku. Co prawda sprawują się świetnie na zapleczu, ale ich złota era dawno już minęła. Trudno oczekiwać po nich udźwignięcia ciężaru jazdy w PGE Ekstralidze. Budowa od nowa Co gorsza, przygotowanymi do jazdy w najlepszej lidze świata nie wydają się także Nikolai Klindt ani Olivier Bentzon. Obaj jeszcze nie dawno aspirowali co prawda do jazdy w elicie (Szwed awansował nawet do cyklu Grand Prix), ale ich rozwój został zahamowany przez wprowadzenie przepisu o zawodniku U24. Od tego momentu trudno im wzlecieć ponad poziom solidnego pierwszoligowca. Jeśli więc Arged Malesa awansowałaby do PGE Ekstraligi, drużynę czekałby kapitalny remont. Właściwie trzeba by postawić tam zupełnie nowy twór na fundamencie bardzo dobrych młodzieżowców oraz przebijającego się powoli do światowej czołówki 23-letniego Duńczyka - Patricka Hansena. Karuzela zakręci się wolniej niż przed rokiem Nie wydaje się jednak, by rynek transferowy pozwolił w tym roku beniaminkowi na szeroko zakrojone ruchy. Wszystko wskazuje na to, że z najwyższą klasą rozgrywkową pożegna się jesienią ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz, co oznaczałoby, że do wzięcia będzie Nicki Pedersen. To jednak za mało. Trudno oczekiwać, by karuzela z nazwiskami rozkręciła się tak mocno jak rok temu, gdy składy trzeba było czym prędzej dopasowywać do nowych przepisów. Ściągnięcie dwóch klasowych polskich seniorów? Łatwiej byłoby kupić karpia o godzinie 17:00 w wigilię Bożego Narodzenia. Nie należy jednak za bardzo wybiegać w przyszłość, gdyż ekstraligowe aspiracje rozmyć może już najbliższe spotkanie. Nie należ lekceważyć Orła Łódź, nawet jeśli wygrywa się z nim na wyjeździe. Boleśnie przekonało się o tym Zdunek Wybrzeże, które co prawda zwyciężyło w mieście tysiąca kominów, ale poległo z podopiecznymi Adama Skórnickiego na własnym obiekcie. Łodzianie nie należą do faworytów ligi, ale w tym roku napsuli owym wiele krwi.