Wobec fatalnego upadku Gały, Abramczyk Polonia do Gdańska jechała jak na ścięcie. Liczono na to, że może uda się nie zostać rozgromionym, dzięki skutecznej postawie liderów, czyli Wadima Tarasienki i Davida Bellego, którzy od początku sezonu prezentują się bardzo dobrze. Powoli do siebie dochodzi także Grzegorz Zengota, który wystraszył kibiców fatalnym występem podczas Kryterium Asów. Na razie gorzej niż rok temu jeździ co prawda Andreas Lyager, ale nie można powiedzieć, że zawodzi. Gdy jednak ze składu wypadł Gała, wydawało się, że jedynym wyjściem dla Jerzego Kanclerza jest ratowanie się ściągnięciem Pawła Miesiąca. To jedna z nielicznych dostępnych jeszcze opcji na rynku gwarantujących jakieś punkty, zwłaszcza w eWinner 1. Lidze. Prezes klubu jednak nie panikował i śmiało można powiedzieć, że postąpił słusznie. Na szybko reaktywowano Damiana Stalkowskiego, który niegdyś był nadzieją Polonii, ale pokłócił się z Władysławem Gollobem i odszedł do Gniezna. Tam, po zakończeniu wieku juniora, zjechał z żużlowej sceny. Do Gdańska jechał ze świadomością, że będzie tam tylko po to, by spełnić wymogi regulaminowe, bowiem obecnie zawodnik nie ma nawet sprzętu. Od początku był zastępowany przez kolegów. Stalkowskiego nie bardzo już ciągnie do żużla, choć nie jest tajemnicą, że Jerzy Kanclerz chciałby go pod numerem ósmym w Abramczyk Polonii. Nawet wchodzący z marszu Stalkowski ma znacznie większą szansę na punkty niż zupełnie bezradny Brayden McGuiness, który wygląda bardziej na hobbystę niż zawodowca. Jako że wypalił plan z kevlarem w składzie, póki co bezcelowe wydaje się kontraktowanie Pawła Miesiąca, który raz że sporo by kosztował, a dwa że wcale nie musiałby znacząco podnieść poziomu sportowego drużyny. Zapewne klub rozważy taką opcję, w razie gdyby słabiej zaczęli jechać liderzy. Po cichu mówi się także o tym, że Polonia rozważa ponowne zakontraktowanie Dawida Lamparta, który rok temu zawiódł. Problemem dla Jerzego Kanclerza jest jednak to, że jeśli chce się wejść do play-off i walczyć o awans, trzeba mieć piątkę w miarę równorzędnych seniorów, a obecnie w składzie jest dziura. W Gdańsku załatali ją dobrze jadący zastępcy, ale nie w każdym meczu tak będzie. Adrian Gała nie wróci tak szybko, bowiem jego uraz jest znacznie poważniejszy niż wynikało to z klubowych komunikatów. W czwartkowy wieczór otrzymaliśmy niepokojące informacje dotyczące stanu zdrowia zawodnika. Mówiły one o złamanej ręce, kręgach oraz odmie płucnej. Już następnego dnia rano Jerzy Kanclerz wszystko zdementował, mówiąc że Gała nie ma złamań i tryska humorem. Podobny wniosek można było wysnuć czytając klubowe oświadczenie. Fakty są jednak zupełnie inne i trudno powiedzieć, w co grała Polonia ukrywając to, jak poważna jest kontuzja Gały. Sam zawodnik dał do zrozumienia, że nie jest najlepiej publikując posta, w którym ani razu nie powiedział, że nie ma złamań. O swojej kontuzji mówił bardzo enigmatycznie, prawdopodobnie został o to poproszony. Dopiero w poniedziałek klub podał więcej informacji na temat stanu zdrowia Gały, potwierdzając część naszych doniesień z zeszłego tygodnia. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź