Dariusz Ostafiński, Interia: Unia odrobiła to, co straciła tydzień temu u siebie ze Stalą. Jest pan zaskoczony? Tomasz Walczak, były kierownik drużyny Falubazu: Tydzień temu mówiłem, że Piotr Baron, menedżer Fogo Unii, to najlepszy obecnie specjalista od prowadzenia drużyny. Po przegranej ze Stalą wziął winę na siebie i dał spokój chłopakom. Kołodziej z Lidseyem szybko odzyskali równowagę i okazało się, że drużyna pozbawiona formacji juniorskiej może wygrywać dzięki seniorom. A nie jest przypadkiem tak, że Włókniarz popełnił błąd przy kosmetyce toru. Z początku nawierzchnia im pasowała, ale w trakcie kosmetyki wlano tyle wody, że tor stał się przyczepny i zyskała na tym Unia. - O ile dobrze zrozumiałem Kacpra Worynę, który wypowiadał się w trakcie meczu, to z czasem wyszła glinka, której dosypano w trakcie zeszłorocznych prac torowych. Było wiadomo, że w miarę polewania to wyjdzie, że ta glinka zacznie puchnąć, że tor stanie się przyczepny. Gospodarze trochę się zagubili w warunkach bojowych. To najlepiej było widać na przykładzie Lindgrena. Dobrze rozpoczął, a potem go nie było. Czyli Włókniarz popełnił błąd, przegrał przez nadgorliwość w laniu toru wodą? - Nie wiemy, co robili sędzia z komisarzem. Może nie dało się tego uniknąć, może oni pilnowali tego, żeby tor został dokładnie polany. Przy takiej ilości glinki, jaką dosypano rok temu, ta przyczepność musiała się pojawić. Włókniarz mógł minimalizować straty, zarządzając szybszy przejazd polewaczki, żeby tej wody spadło mniej, ale trudno powiedzieć, co by to dało. Myślę sobie, że częstochowianie w trakcie sezonu się dostosują, że będą wiedzieli, jak reagować na zmieniający się tor. Na razie brak doświadczenia kosztował ich stratę ważnych punktów z zespołem, z którym będą rywalizować o play-off. W drugim niedzielnym meczu Stal wygrała z Motorem. Okazało się, że opowiadania o Karionie zastępującym Kuberę można między bajki włożyć. - Zacząłbym jednak od tego, że wyszła siła Stali, jako drużyny mądrze złożonej z czterech mocnych zawodników. Dwóch pojechało na komplet, dwóch pozostałych dołożyło swoje. Motor zdobywając 38 punktów, nie wypadł źle. Na duży plus debiut Mateusza Cierniaka. Na minus Wiktor Lampart, który ma talent i speca od przygotowania sprzętu, jakim jest Rafał Trojanowski, a nie łapał się do walki o punkty. Dla odmiany wielki wynik zrobił Jarek Hampel. Czytaliśmy, że ciężko przechodził koronawirusa, ale wytrzymał kondycyjnie i zdobył 9 punktów plus dwa bonusy. To dużo. Słaby był dla odmiany Grigorij Łaguta. - W dwóch ostatnich biegach brakowało mu woli walki. Po przegranym starcie nie chciało mu się dalej jechać. Te dwa defekty, to była raczej niechęć do jazdy, a nie poważne awarie w sprzęcie. Tam jest potencjał, ale dwa biegi pokazały słabość. Triumfują ci, którzy zawsze uważali, że Łaguta robi wynik, jak coś zakombinuje przy sprzęcie. - Takie teorie faktycznie krążą i pewnie, jak w każdej plotce, jest tam jakieś ziarnko prawdy. Jednak poczekajmy. Kolejne spotkania dadzą nam odpowiedź, czy snucie takich domysłów ma sens. Przejdźmy do Apatora. Jakby pan skomentował stwierdzenie, że ta drużyna na wyjazdach nie będzie w stanie dobić do 40 punktów. - We Wrocławiu było 39, więc niewiele brakowało. Lambert zrobił różnicę, bracie Holder pojechali swoje, to samo Przedpełski. Zabrakło punktów Miedzińskiego, który może się okazać zawodnikiem mocnym wyłącznie na domowym torze. In minus zaskakuje mnie junior Żupiński. Może ta Ekstraliga go przytłacza. Nie wiem, jak będzie dalej, ale jak dla mnie, to we Wrocławiu ten Apator nie zawiódł. Przecież jechał przeciwko drużynie, która celuje w złoto. Przed sezonem mówiło się, że o utrzymanie walczyć będzie trio GKM, Apator, Falubaz. Jakby pan ułożył końcową tabelę po drugiej kolejce? Kto z tej trójki jest najsłabszy? Jak dla mnie GKM. - Bo ma najsłabszą formację polską. Jeśli jednak Bjerre, który pojechał słabo, a przyzwyczaił nas do lepszych występów, następnym razem zaprezentuje się lepiej, to inaczej będziemy na ten GKM patrzyli. Jednak zgoda, że na ten moment wyglądają najgorzej. Chciałbym jednak powiedzieć o Falubazie, o Damianie Pawliczaku. Mówiłem, że gwarancja jazdy da mu pewność siebie i zaprocentuje. Znam go doskonale, wiem, jaki jest pracowity. On może na wyjazdach wypadać słabiej, ale ogólnie powinien robić progres. Też pan uważa, że trener Piotr Żyto popełnił błąd, nie dając mu szansy w biegach nominowanych? - Z perspektywy kanapy przed telewizorem postawiłbym na Pawliczaka. Choćby po to, żeby dać mu nagrodę. Nie klei mi się tłumaczenie, że wcześniej Zagar pilotował Pawliczaka. Jak dla mnie to Damian zrobił dobrą robotę dla Mateja. A w nominowanych Słoweniec niczego nie pokazał. Myślę też sobie, że Pawliczak dźwignąłby psychicznie ważny wyścig. Jednak to ocena z kanapy, a trener jest na miejscu. Zostańmy przy trenerach. Janusz Ślączka z GKM-u, zbłądził, rotując składem? On sam tłumaczył dokonywane zmiany tym, że takie prawo daje mu regulamin. - To jest człowiek o takim doświadczeniu, ze nie wydaje mi się, że coś zrobił źle. To, że odstawił Bjerre, a potem dał mu jechać z taktycznej, mogło być, chociażby efektem tego, że Duńczyk potrzebował czasu na dokonanie jakiejś zmiany w sprzęcie Pewnie też chciał wypróbować Lachbauma. Poza tym z trenerami to jest, że jak zmiana wyjdzie, to mówi się o nosie, a jak nie, to błąd. Post factum łatwo oceniać. Zostańmy na tym, że Ślączka to fachowiec Ja bym dodał, że nawet, jak Ślączce przytrafił się błąd, to uważam, że wolę takiego trenera, niż takich, co stoją z założonymi rękami. - Może ten ruch między zawodnikami coś da. Może dzięki tasowaniu składem ich apetyt na jazdę i zdobywanie punktów wzrośnie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź