Sebastian Zwiewka, Interia.pl: Janusz Ślączka został nowym trenerem MrGarden GKM-u Grudziądz. Trudno było go namówić do przyjęcia tej pracy? Przed chwilą awansował z Wilkami do pierwszej ligi. Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej w MrGarden GKM-ie: Rozmowy były krótkie, jasne i rzeczowe. Szybko doszliśmy do porozumienia i Janusz został trenerem, który w sezonie 2021 będzie prowadził pierwszą drużynę. Trener Ślączka był chwalony za swoją pracę, mógł zostać w Krośnie, łączono go również z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Czym przekonał go GKM? Cieszymy się dobrą reputacją w środowisku. W naszym klubie zawsze wszystko jest tak jak powinno być, mimo że wynik sportowy jest daleki od oczekiwanego. Ciągle chcemy walczyć o coś więcej i nam to nie wychodzi. Z tego co pamiętam, Janusz w 2015 roku po raz ostatni był w PGE Ekstralidze z klubem z Rzeszowa. W związku z czym po pięciu latach chciał podnieść rękawicę i zarządzać jako trener w najwyższej klasie rozgrywkowej. To dla niego nowe wyzwanie. Po kilku sezonach pracy w niższych ligach przyszedł czas, żeby Janusz zaczął walczyć z najlepszymi. Czy zostały ustalone już wszystkie warunki współpracy? Mam na myśli to, czy Janusz Ślączka będzie mieszkał w Grudziądzu. To są szczegóły. Jeżeli będzie potrzeba, to będzie mieszkał, a jak nie będzie musiał mieszkać w Grudziądzu, to wtedy będzie dojeżdżał. Nie jest to lot na księżyc, tylko raptem - i aż - trochę ponad 600 kilometrów. Wszystko będzie uzależnione od potrzeb, które będą występowały. A jaka będzie rola Roberta Kempińskiego i czy trener Kościecha zostanie w klubie? Robert Kempiński na pewno zostaje w klubie, Robert Kościecha również. Będzie trzeba te wszystkie klocki poukładać. Nie mam wątpliwości, że trener Kempiński pomoże Januszowi Ślączce. Na razie jest za wcześnie, żeby mówić jak role zostaną rozłożone, bo to życie zweryfikuje kto gdzie będzie potrzebny i w których momentach będzie pomagał Januszowi. Jedno jest pewne - pierwszym zespołem będzie rządził Janusz Ślączka i to on podejmie każdą decyzję związaną z pierwszym zespołem. Już pan wspomniał, że Janusz Ślączka ostatnio pracował w PGE Ekstralidze w sezonie 2015. Nie miał zatem w ostatnich latach kontaktów z zawodnikami ze światowej czołówki. Nie działa to na jego niekorzyść? Uważam, że jest na tyle doświadczonym trenerem, że da sobie radę w każdej klasie rozgrywkowej. Oczywiście, że w PGE Ekstralidze są większe wymagania, trzeba mieć większy nos trenerski oraz większe cwaniactwo. Kiedy - jak nie teraz - po pięciu latach miał podnieść rękawicę i spróbować wykorzystać swoje wszystkie techniki nabyte w niższych ligach. Robert Kempiński był szkoleniowcem pierwszego zespołu od 2008 roku. Odsunięcie go od drużyny było trudną decyzją? Robert po prostu musi odpocząć od tego stanowiska i kibice dadzą mu też trochę spokoju. Wiemy, jak czasami reagowali w tej sprawie. Dostanie chwilę oddechu. Przy okazji będzie mógł wiele się nauczyć od Janusza, a sam Janusz w każdej sytuacji będzie miał okazję zadać Robertowi pytanie. Jestem przekonany, że to wszystko zadziała i panowie będą sobie pomocni. Tak jak powiedzieliśmy - zadaniem Janusza Ślączki będzie prowadzenie zespołu, jednak będą razem rozmawiać czy też dzielić się obowiązkami. Wszystko zostanie ustalone, to tylko kwestia dogadania szczegółów. Na pewno zdarzy się taka sytuacja, że Janusz poprosi Roberta o to, żeby coś przygotował. Robert jest zadowolony z przyjścia nowego trenera. W dwójkę będą się dogadywać. No właśnie... kibice. Najgorzej być zawodnikiem czy trenerem w swoim mieście? Jak idzie to jest wszystko super, a w przypadku porażek pojawia się krytyka i wiadomo, na kogo zwalać winę. Niestety. Każdy zostając prezesem, trenerem czy menedżerem musi się spodziewać krytyki kibiców. Tak to w życiu jest i wszyscy muszą wpisać to w ryzyko podejmowania danych decyzji. Dlatego Robert też chciał chwilę odpocząć od prowadzenia pierwszej drużyny, na pewno będzie służył swoją radą i pomocną dłonią w pewnych kwestiach, jeżeli chodzi o Janusza. Każdy z nich biorąc na siebie taką odpowiedzialność, niestety musi być gruboskórny i przyjmować na siebie pochwały, ale również negatywne opinie. Okienko transferowe się kończy. W MrGarden GKM-ie wszystko zostało już ogłoszone, czy jednak coś się może jeszcze wydarzyć? Wydarzyć się może wszystko. W tym momencie jednak zamknęliśmy skład, lecz są jeszcze dwa dni i być może jeszcze coś będzie. Mamy pełny skład, na który było nas stać i będziemy wylewać ostatnie poty, żeby ci zawodnicy dobrze zapisali się na kartach grudziądzkiego żużla. A jak skomentuje pan ruchy kadrowe? Artioma Łagutę nie udało się zastąpić. Lidera jest ciężko zastąpić. Ruchy kadrowe oceniam po sezonie, a nie przed. Kilka zmian wprowadziliśmy przed sezonami 2017, 2018, 2019 czy też 2020. Wszyscy ciągle mówili, że wreszcie zbudowaliśmy drużynę na wejście do fazy play-off. Tak było mniej więcej od trzech lat. Skład co roku był coraz lepszy, a w czwórce nigdy się nie zameldowaliśmy. Być może zespół gniewnych wilków pozwoli, że żużlowcy dadzą z siebie maksimum swoich możliwości i będzie jakaś niespodzianka. Nigdy nie mówi się nigdy, zawsze żyje się nadzieją. Czyli gdzie kibice mogą szukać pozytywów na zbliżającą się zimę? Pozytywnie trzeba patrzeć na wszystkie aspekty klubu. Nie ma takiej możliwości, żeby Przemek Pawlicki pojechał gorzej niż w sezonie 2020. Rozmawialiśmy o tym i uznaliśmy, że historię należy zostawić dla historyków. Tak samo jest w przypadku Krzysia Kasprzaka. Niech jadą bez presji i nadmiernych oczekiwań. Potrafią jeździć, jeżeli wszyscy pojadą na swoim poziomie, to na koniec sezonu będziemy mieli z nich pociechę. Po sezonie zobaczymy, czy nasze ruchy były dobre. Wszystko zweryfikuje czas, tor i sezon. Nazwiska w MrGarden GKM-ie są bardzo mocne. Jeszcze kilka lat temu mówilibyśmy, że powalczycie o medal. Pedersen, Kasprzak, Pawlicki... w swoich najlepszych czasach absolutny top. Czegoś jednak ostatnio im brakowało i nie odpalili. Jeżeli czegoś im brakowało i nie odpalili, to odcięliśmy to grubą kreską i patrzymy pozytywnie w przyszłość. Miejmy nadzieję, że odpalą i pojadą na miarę swoich możliwości. Perspektywicznym zawodnikiem jest Norbert Krakowiak. To na pewno obiecujący transfer. Norbert w ostatnim roku zrobił duży progres. Przeprowadziliśmy z nim rozmowę na temat jego miejsca w drużynie. Wie, czego od niego oczekujemy i jak ma się przygotować do następnego sezonu. Najpierw ma wyleczyć kontuzję i dojść do pełni sił, a później będziemy liczyć, że jego nazwisko wzmocni nasz zespół i stanie się solidnym punktem MrGarden GKM-u. Nicki Pedersen na naszym czwartkowym spotkaniu potwierdził, że tylko wspólnie możemy osiągnąć dobry wynik. Krzysztof Buczkowski odszedł do Motoru Lublin. Decyzję o rozstaniu podjął klub czy zawodnik? To była decyzja zawodnika i to jego trzeba pytać, dlaczego podjął taką, a nie inną. My mu życzymy wszystkiego najlepszego w nowym klubie. Wszyscy będą oceniać po sezonie, czy ten ruch był słuszny. Na koniec zapytam o juniorów. Mateusz Cierniak został zawodnikiem Motoru Lublin, a Karol Żupiński trafił do eWinner Apatora Toruń. Więcej kandydatów do wzmocnienia MrGarden GKM-u nie widać. Proszę popatrzeć na jedną rzecz. Kacper Łobodziński ma ledwo skończone 16 lat, Denis Zieliński natomiast jest tylko o dwa lata starszy. Są młodzi, a już posmakowali jazdy w najwyższej klasie rozgrykowej. Oczywiście, żadnej euforii z ich występów nie było, nie jechali tak, jakbyśmy tego sobie życzyli. Możemy powiedzieć, że w tych meczach trochę ta PGE Ekstraliga nauczyła ich rozsądku i dzięki temu przetarciu, być może zaprezentują się lepiej w 2021 roku.