Już 6 i 7 sierpnia w Lublinie odbędą się długo wyczekiwane przez tamtejszą publiczność piąta i szósta runda Grand Prix. Na stadion przy Alejach Zygmuntowskich po raz pierwszy w historii zawita impreza tak wysokiej rangi, gdyż jak dotąd najbardziej elitarnym turniejem zorganizowanym nad Bystrzycą był zeszłoroczny finał Speedway of Nations. Poznaliśmy już dzikie karty na turnieje poprzedzające lubelską rundę - we Wrocławiu kibice obejrzą lokalnego matadora Gleba Czugunowa, zaś w Pradze utalentowanego Jana Kvecha. Dyskusje nad nazwiskiem, które uzupełni stawkę historycznych turniejów Grand Prix w Lublinie wciąż trwają. Mimo iż niektórzy przebąkują o szansach na udział w turnieju jednego z liderów Motoru - Grigorija Łaguty lub Mikkela Michelsena, to w kuluarach słyszymy, iż pod uwagę brani są wyłącznie Wiktor Lampart oraz Jarosław Hampel. Dwa światy To dwaj zupełnie różni żużlowcy - łączy ich chyba wyłącznie przynależność, może ewentualnie wysoka skuteczność pod taśmą startową. Dzieli zaś przede wszystkim metryka - Lampart jest 20-letnim juniorem, a Hampel o 19 lat starszą żywą legendą czarnego sportu. Udział w turnieju Grand Prix to marzenie każdego młodzieżowca. Możliwość stanięcia pod taśmą z najlepszymi zawodnikami na globie, podglądania ich przy pracy, chwila pobytu na żużlowym Olimpie - 2 dni startów w takim turnieju dałyby Lampartowi więcej niż kilkadziesiąt godzin treningów. Co więcej, mimo młodego wieku nie powinien on być w zawodach tak wysokiej rangi dostarczycielem punktów. Na swoim domowym torze wiele razy przywoził za plecami zawodników ścisłej światowej czołówki, a w niedzielnym finale IMP na leszczyńskim torze spisał się tak dobrze, że awansował do wyścigu barażowego. Nie ma złych wyborów Na drugim biegunie znajduje się Hampel - zawodnik, który lata swej świetności ma już dawno za sobą. Przez lata cieszył się drugą pozycjach na nieoficjalnych rankingach polskiego żużla za Tomaszem Gollobem. Jego rozwój przerwało złamanie nogi w ośmiu miejscach na torze w Gnieźnie. Od tego czasu jego notowania mocno spadły, ale w Polsce wciąż uchodzi za żywą legendę żużla. Ma wszak na koncie 2 medale IMŚ. Podwójna runda Grand Prix na torze jego drużyny wydaje się idealnym momentem na jego pożegnanie z cyklem. Organizatorów czeka wyjątkowo trudny wybór - postawić na młodość czy starość, budować młodzieżowca czy oddać hołd legendzie. Na dobrą sprawę żadna z tych decyzji nie będzie zła. Przy Alejach Zygmuntowskich zarówno jeden, jak i drugi mogą napsuć faworytom sporo krwi.