Faworytem tegorocznego cyklu był oczywiście dwukrotny mistrz świata, ale zaraz po nim jako pretendenta do złota wskazywano Janowskiego. W Pradze jednak to ten drugi pojechał lepiej. - Z pewnością jest większa różnica niż wszyscy przewidywali, ale ja bym jeszcze poczekał z osądami. Fakt faktem, że Maciej oba turnieje pojechał świetnie, a Bartek trochę stracił. To jednak mistrz świata i zapewne zaraz weźmie się za odrabianie strat. Choć musimy mieć oczywiście na uwadze, że teraz dwa turnieje we Wrocławiu, a to na pewno handicap dal Janowskiego - uważa Wojciech Dankiewicz. Mirosław Kowalik uważa z kolei, że nieco gorszy występ Zmarzlika w stolicy Czech nie jest żadnym powodem do niepokoju. - Ja wiem, że on nawet mimo dwóch zwycięstw rok temu, nie za bardzo lubi ten tor. Poza tymi dwiema wygranymi, nigdy specjalnie mu tam nie szło, więc ten wynik należy i tak uznać za akceptowalny. Będzie polsko-polska batalia i wierzę, że z Wrocławia Zmarzlik już może wyjechać z mniejszą stratą niż 15 punktów. Teraz już tory nie będą mieć znaczenia. Obyśmy na koniec mieli dwa medale dla biało-czerwonych. Żużel powinien należeć do nas. Niech oni między sobą rozstrzygną, kto zdobędzie złoto - mówi dwukrotny złoty medalista DMP. Sajfutdinow wraca do czołówki, Kasprzak nie będzie statystą Wojciech Dankiewicz przewidywał, że w elicie dobrze odnajdzie się Anders Thomsen. Tak też było, bo w niedzielę pokazał, że w cyklu nie znalazł się przypadkiem. - Stawiałem na Duńczyka i on zaprezentował się całkiem nieźle. W niedzielę jechał świetnie, mimo że był niemiłosiernie poobijany. W kontekście problemów, o których w ostatnim czasie było głośno, zaskoczył mnie Emil Sajfutdinow, ale to dobrze, że on wraca do czołówki. In minus z kolei Doyle, bo po nim spodziewałem się więcej - mówi. - Myślałem, że lepiej pojedzie Kasprzak. Ostatnie występy ligowe oraz ten w finale IMP kazały przypuszczać, że problemy ma już za sobą. Widać jednak, jak trudno jest zaistnieć w GP. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie zaś jest aż taka forma Janowskiego. Widać, że ma określony cel na ten rok, ale nie chce głośno o nim mówić. To dobrze - uzupełnia wychowanek Apatora Toruń. Przed rozpoczęciem tegorocznego cyklu wielu obserwatorów głośno wyrażało obawy, że Krzysztof Kasprzak i Oliver Berntzon stoczą pojedynek o przedostatnie miejsce, bo na nic innego stać ich nie będzie. Już w Pradze jednak obaj tej tezie zaprzeczyli. - To bardzo dobrze, bo mieliśmy już w historii cyklu zawodników, którzy naprawdę odstawali od reszty. Berntzon szału punktowo nie zrobił, ale walczył ze wszystkimi. Kto wie, kolejne rundy mogą mu pójść znacznie lepiej - twierdzi Dankiewicz, a Kowalik z kolei dodaje: - Kasprzak pokazał, że outsiderem nie będzie. Poza tym, przecież to wicemistrz świata z 2014 roku. Liczę, że powalczy z czołówką.