Tęsknota kibiców RM Solar Falubazu za Robertem Dowhanem. Dwa lata temu byłoby to nie do pomyślenia. Wtedy przyglądaliśmy się wojnie na górze w zielonogórskim klubie, która skończyła się na początku 2019 roku porażką Dowhana. Jego pakiet akcji został rozcieńczony, władzę w spółce przejął duet Stanisław Bieńkowski (szef Stelmetu i jeden z udziałowców), Janusz Kubicki (prezydent miasta). Dowhana żegnano bez żalu. Ówczesny prezes Adam Goliński mówił o nim, jako o osobie blokującej transfery, a przecież w szufladzie były kontrakty Martina Vaculika i Nickiego Pedersena, o których Dowhan wiedział, ale i też akceptował je jako jeden z trzech udziałowców. Tęsknią za nim, ale on nie wróci Po dwóch sezonach bez Dowhana, kibice za nim zatęsknili. I nie chodzi nawet o wyniki sportowe (Falubaz był dwa razy czwarty - 2019, 2020), ale o perspektywy. Klub stracił Martina Vaculika, próba przedłużenia kontraktu z Patrykiem Dudkiem zakończyła się niepowodzeniem, w drużynie nie ma drugiej gwiazdy, a sam skład jest tak słaby, że to się może skończyć wielką klapą. Falubaz musi liczyć, że menedżer Piotr Żyto zbuduje przewagę odpowiednim przygotowaniem toru.Wysłany na przymusową sportową emeryturę Dowhan nie marnował czasu. Gdy Falubaz bezskutecznie bił się o medale, on po raz kolejny dostał mandat senatora. O marzeniach kibiców wie, ale do klubu nie wróci. - Mój etap w Falubazie zamknął się definitywnie. Jest nowy zarząd, nowi ludzie, niech oni się wykażą. Ja mogę im tylko kibicować - stwierdza człowiek, który w XXI wieku uczynił z Falubazu jedną z największych potęg w polskim żużlu.Latali boeingiem O klubie kiedyś było głośno, bo drużyna zdobywała medale, a władze potrafiły zadbać o całą otoczkę. Za czasów Dowhana nad stadionem latały F-16. Ludzie stali wtedy na balkonach, żeby zobaczyć te wojskowe samoloty. Do dziś też wspomina się akcję z wynajęciem boeinga na prawie 200 osób, którym działacze zabrali kibiców Falubazu na mecz do Rzeszowa. W Falubazie Dowhana na trybunach siedzieli celebryci, a znana projektantka mody Ewa Minge robiła pokazy, na których nie brakowało żużlowych akcentów.Od pewnego czasu Falubaz nie robi takiego wrażenia jak dawniej. Teraz uwagę na sobie skupia choćby Jakub Kępa, prezes Motoru Lublin. W sieci furorę robią filmiki z nowymi zawodnikami tego klubu wysiadającymi z helikoptera na murawę stadionu. Falubazowi tej dobrej otoczki teraz brakuje. I nawet jeśli klub ma kasę, to zawodników nie przyciąga, dlatego za rok nie będzie miał za bardzo kim straszyć.Miał ludzi od wszystkiegoDowhan osiągnął sukces, bo cokolwiek by o nim nie powiedzieć, to zostawiał w klubie serce. Poznał środowisko, poświęcił się Falubazowi niemal w całości. Szybko też odnalazł się w specyficznym środowisku. Potrafił rozmawiać z innymi działaczami i zawodnikami. Wielu z nich darło z nim w przeszłości koty, a teraz mówi: za Dowhana to było świetnie.Potrafił też zjednoczyć wokół klubu ludzi, którzy dawali mu jakość. Obecny prezes Wojciech Domagała był u Dowhana tłumaczem, pośrednikiem w rozmowach z zagranicznymi zawodnikami. Świetnie się w tym odnajdywał. Dowhan miał kapitalnych speców od pijaru: Marka Janowskiego (później uczynił go następcą) i Marcina Grygiera. W jego Falubazie byli też Jacek Frątczak (dyrektor sportowy, który regulaminy miał w małym palcu), czy świetni trenerzy: Rafał Dobrucki, Marek Cieślak czy Żyto. Dowhan potrafił stworzyć zgrany zespół. Biznesman Bieńkowski i prezydent Kubicki, odsuwając Dowhana pewnie myśleli, że skoro jeden z nich zna się na interesach i ma kasę, a drugi na zarządzaniu i też ma kasę, to bez problemu poradzą sobie z żużlowym klubem. Okazało się jednak, że to nie jest takie proste. I nawet jak się ma kasę, to nie ma pewności, że osiągnie się sukces. Trzeba wiedzieć, jak się w żużlowym towarzystwie poruszać, trzeba mieć trochę cwaniactwa i głowę pełną pomysłów, by wciąż rzucać sobie nowe wyzwania i iść do przodu.