Nicki Pedersen dalej będzie się odwoływał od decyzji duńskiej federacji, co nie zmienia faktu, że na występ w piątkowym meczu ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz z eWinner Apatorem Toruń nie ma żadnych szans. Duńska federacja postanowiła wpłynąć na losy rywalizacji w polskiej lidze GKM będzie musiał bez swojego lidera jechać mecz o życie i liczyć na to, że zdobędzie 2 punkty, które utrzymają ten zespół w grze. Niektórzy jednak już teraz mówią, ze duńska federacja przesadziła z karą dla Pedersena, że w ten sposób wpływa na wyniki w polskiej lidze. - Mógł dostać dotkliwą karę finansową, mogli go zawiesić w lidze duńskiej - mówi nam jeden z grudziądzkich działaczy. Polski klub wiązał duże nadzieje z czwartkowym posiedzeniem duńskiej federacji. Prawnik Pedersena wysłał obszerne pismo z wyjaśnieniami. PZM wysłał w imieniu GKM-u pismo do Duńczyków, w którym zwraca uwagę na to, jaki wpływ może mieć absencja Pedersena na losy klubu. Wszystko na nic. Jak GKM spadnie, to Pedersen odejdzie Jeśli nic się nie zmieni, to Pedersen będzie zawieszony do stycznia przyszłego roku. Poniesie z tego tytułu olbrzymie straty, bo startując do końca tego sezonu w GKM-ie mógł zarobić około 300 tysięcy złotych. Nie będzie też mógł wywiązać się ze świadczeń reklamowych wobec sponsorów. GKM, o ile jakimś cudem utrzyma się bez Pedersena, to nie poniesie strat. W innym razie dojdzie do rozstania z Duńczykiem, który obiecał, że pozostanie w Grudziądzu, ale tylko jeśli drużyna się utrzyma w PGE Ekstralidze. W przypadku degradacji GKM-owi przejdzie też obok nosa 6 milionów z nowego kontraktu telewizyjnego.