Newcastle Diamonds to zespół z bardzo długą tradycją. Został założony w 1929 roku i aż do czasów obecnych, z małymi przerwami, występował w rozgrywkach. Zdobył wiele cennych na wyspach trofeów, wpisał się w historię tamtejszego żużla. W drużynie startowało wielu bardzo znanych żużlowców, takich jak Nicki Pedersen, Bjarne Pedersen, Kenneth Bjerre, Mark Lemon czy Ivan Mauger. Choć klub do najbogatszych nigdy nie należał, mało kto wyobrażał sobie rozgrywki żużlowe w Wielkiej Brytanii bez Diamonds. Niestety, w ostatnim czasie sytuacja tego ośrodka stała się już fatalna. Wobec braku płynności finansowej, postanowiono zawiesić działalność klubu. Niedzielny mecz z Birmingham Brummies zapowiadano jako wybitnie smutne dla klubu wydarzenie. Miało być to pożegnanie klubu z rozgrywkami oraz z własnymi kibicami. Ci z kolei chcieli wyrazić swoją wdzięczność promotorowi Dave'owi Tattumowi, który w ostatnim czasie zrobił wiele, by drużyna istniała. Był w Newcastle bardzo lubiany, choć najbardziej związany czuł się ze Stoke Potters. Wyciągnął jednak rękę do Diamonds w kryzysowej chwili. Nie zdążyli podziękować W niedzielny poranek na kibiców w Newcastle spadła tragiczna wiadomość, w którą początkowo mało kto mógł uwierzyć. - Jesteśmy w szoku po przyjęciu informacji o śmierci Dave'a Tattuma. Gdyby nie jego nieoceniona pomoc i zaangażowanie, nie dojechalibyśmy do końca tego sezonu. Dzięki niemu potrafiliśmy przetrwać najtrudniejsze dni w ostatnich latach i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, jak bardzo będzie mi go brakować. Jestem tak wstrząśnięty, że aż nie wiem, jak wyrazić to słowami - napisał w oficjalnym oświadczeniu inny bardzo ważny w Newcastle człowiek, Rob Grant. Mimo dramatu mecz się odbył, ale nie wszyscy byli w stanie wziąć w nim udział. Ben Barker zrezygnował ze względu właśnie na tę tragedię. Najsmutniejszy dzień w najnowszej historii klubu stał się tym samym jeszcze gorszym. Obecnie klub jest już wystawiony na sprzedaż i istnieje duże prawdopodobieństwo, że bez Tattuma jego przyszłość będzie rysować się w czarnych barwach. Co gorsza, w najbliższych działaniach wokół klubu nie będzie już brał udziału także Rob Grant.