W tej chwili sytuacja Maksyma Drabika wygląda tak, że został zawieszony na rok za przyjęcie 500 ml kroplówki, a kara biegnie od 30 października 2020. Jest źle, ale jak się okazuje, może być jeszcze gorzej, bo POLADA czeka na uzasadnienie wyroku panelu dyscyplinarnego. Polska antydopingówka jest ciekawa, jak panel wyjaśnił wątpliwości zawarte w październikowym orzeczeniu Trybunału Arbitrażowego przy PKOI. Trybunał odrzucając kilka miesięcy temu wniosek mecenasa Łukasza Klimczyka, pełnomocnika Drabika, o wsteczne TUE, zwrócił uwagę m.in. na sprzeczne zeznania świadków. Poza tym TAS uznał, że warunki, w jakich nastąpiła infuzja, nie zostały uznane za hospitalizację. Drabik nie udowodnił też, że wystąpiła przesłanka natychmiastowego zastosowania infuzji. Z POLADA już wcześniej docierały informacje, że organ ma istotne zastrzeżenia właśnie do zeznań i dowodów dostarczanych przez drugą stronę. Antydopingówka miała wrażenie, że są one tworzone ad hoc. Niska wiarygodność zeznań zdaje się te wątpliwości potwierdzać. Poza tym stwierdzono, że podania kroplówki nie poprzedziły żadne badania. Wszystko miało być robione na oko. Absolutnie nie było żadnych podstaw, by twierdzić, że zdrowie sportowca było w jakikolwiek sposób zagrożone. Poza wszystkim POLADA nie mówi o naruszeniu, czy złamaniu procedury antydopingowej, lecz o dopingu w czystej postaci. Kroplówki są zabronione od 2004 roku. Na początku całkowicie, z czasem zgodzono się na ich zastosowanie w określonym limicie. 500 ml, które przyjął Drabik, oznacza pięciokrotne przekroczenie normy. Wygląda na to, że do czasu pojawianie się uzasadnienia i reakcji POLADA żużlowiec nie może spać spokojnie. Z drugiej strony przedłużenie zawieszenia nawet o 5 miesięcy zmieni w jego przypadku tyle, że w najgorszym razie straci trzy pierwsze kolejki sezonu 2022. Będzie bowiem musiał poczekać na podpisanie kontraktu do pierwszego okna transferowego, a to otworzy się po 3. kolejce. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź