Baliński w Landshut wyjeżdżał do biegów pięciokrotnie, ale tylko jeden raz dotarł do mety. Dobrze zaczął, bo wygrał swój premierowy wyścig. Potem zaczęły jednak dziać się cuda. Cztery kolejne występy zakończyły się defektami na punktowanych pozycjach. Najpierw zawodnik awarię sprzętu przyjął spokojnie, przy kolejnej już się zdenerwował, przy trzeciej miał ogromne pretensje do mechaników, a czwarta wywołała u niego całkowitą rezygnację. Trudno się dziwić. To co przydarzyło się Balińskiemu w Landshut jest niebywałe i w obecnych czasach wydaje się po prostu niemożliwe. Z pewnością 44-letni żużlowiec w najczarniejszych snach nie wyobrażał sobie takiego meczu. Mieliśmy już w tegorocznej PGE Ekstralidze przypadek trzech defektów, które dotknęły Mikkela Michelsena. Duńczyk po zawodach w Zielonej Górze był tak wściekły, że aż nie mógł znaleźć sobie miejsca. Mimo tego jego Motor Lublin i tak wygrał spotkanie z marwis.pl Falubazem, ale z pewnością mógł zwyciężyć wyżej. W ogóle defekty to przekleństwo Motoru, bo ten zespół ma ich wyjątkowo dużo. Awarie często przytrafiają się np. Grigorijowi Łagucie. W fazie zasadniczej takie rzeczy da się jeszcze nadrobić. Kłopoty mogą pojawić się w play-off, kiedy to decydować będą być może pojedyncze punkty i taki defekt może pozbawić zespół szans na medal. Jeden nie może, drugiemu się nie chce Baliński w Landshut z pewnością chciał, ale nie mógł. Nie pozwalał mu na to sprzęt. Znamy także sytuacje, w których ktoś może, ale mu się nie chce. Niestety, z takich słynie Grzegorz Walasek. Były indywidualny mistrz Polski miewa turnieje, w których z bliżej nieznanych względów nie ma zbytniej ochoty na podejmowanie rywalizacji. Tak było choćby podczas zeszłorocznych mistrzostw ligi w Bydgoszczy. Walasek rozpoczął od jedynki, a potem w zasadzie kończył biegi na pierwszym łuku. Od początku każdego z biegów jechał jakby na pół gazu. Oczywiście bardzo nie podobało się to miejscowym kibicom. Pamiętny mecz zaliczył także w 2010 roku Robert Kościecha. Ówczesny żużlowiec Polonii Bydgoszcz podczas domowego starcia z Włókniarzem Częstochowa zanotował aż trzy defekty na starcie! - Miałem wówczas ogromne problemy ze sprzęgłem. Wszyscy mechanicy w parkingu zainteresowali się moim przypadkiem i nikt nie wiedział, co było przyczyną tych defektów. Pierwszy raz w życiu miałem taką sytuację. Sprzęgło po prostu się paliło - tłumaczył później na łamach Wirtualnej Polski.