Jan Kvech przyjechał na trening Marwis.pl Falubazu przed ważnym meczem sam. Filip Sitera, choć wcześniej (przy podpisaniu kontraktu) obiecał, że będzie się nim opiekował, miał zajęcia z reprezentacją Czech i dla Kvecha nie miał czasu. Osamotniony Kvech nie był w stanie przygotować się do spotkania. Nie miał mu kto ogarnąć sprzętu, czy podpowiedzieć jakieś rozwiązania dotyczące regulacji. Kvech pokazał, że nie jest profesjonalistą Takie zachowanie pokazało kompletny brak profesjonalizmu Czecha, któremu klub dał pod nos dobre pieniądze, sprzęt (Kvech ma klubowe motocykle) i tylko ptasiego mleka mu brakuje. Zawodnik, choć ma talent, nie jest w stanie odpłacić tym samym. W dzisiejszym żużlu jazda bez choćby jednego mechanika w teamie mija się z celem. Tempo meczu jest tak zawrotne, że żużlowiec sam nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Zresztą podobnie wygląda przypadek Marcusa Birkemose w Moje Bermudy Stali Gorzów. Młody Duńczyk kupił silniki (inna sprawa, że u tunera spoza topu), a na wiele spotkań przyjeżdżał sam (ojciec nie miał czasu) i potem mechanicy innych zawodników musieli mu pomagać z doskoku, a tak się nie da. Birkemose będąc na meczach sam jak palec, wpadł w taki dołek, że teraz nie chce go nawet, jako gościa, drugoligowy SpecHouse PSŻ Poznań. Okazuje się, że talent i kasa to za mało, by zrobić karierę. Zwłaszcza w przypadku młodego zawodnika, który potrzebuje opieki 24 godziny na dobę i dobrze zorganizowanego teamu, który powie mu, u kogo warto kupić silniki i jak wyregulować go w trakcie meczu.