Piłkarze ręczni Stali pracowali na to cały sezon. Gdy okazali się najlepsi w swojej grupie I ligi i awansowali do Turnieju Mistrzów, to w klubie powiedzieli pas. I to pomimo tego, że sekcja dostaje prawie pół miliona złotych dotacji na rok, a start w Turnieju Mistrzów to koszt rzędu 12 tysięcy. Ktoś powie, że Stal nie ma hali spełniającej wymogi licencji, ale nowoczesny obiekt jest w budowie. W razie awansu drużyna mogła się starać o licencję warunkową. Poza wszystkim jest tak, że udział w takim turnieju, to zebranie niezbędnych doświadczeń. Ten start był teraz o tyle ważny, że wkrótce dojdzie do połączenia lig i drużyna piłkarzy ręcznych wiedziałaby, jak wygląda na tle najmocniejszych i na jakich pozycjach musi się wzmocnić, by dalej się rozwijać. Niestety piłkarze ręczni nie dostali szansy. Wysłaliśmy do klubu i prezesa Stali Marka Grzyba maila z pytaniem, czy wycofanie zespołu z turnieju ma związek z brakiem kasy? Czy prawdą jest, że z pierwszej tegorocznej transzy dotacji na ręczną nie zostało nic, bo opłacono z tego punkty żużlowców? Prezes nie odpowiedział, a z klubowego maila dostaliśmy jedynie autoodpowiedź: w sprawach księgowych prosimy o kontakt i tu był adres e-mail. Oczywiście, jeśli nawet Stal opłaciła punkty żużlowców z dotacji na ręczną, to nie jest to jakaś zbrodnia. Klub będzie się rozliczał z dotacji na początku przyszłego roku. Jeśli wówczas udokumentuje, że wydał na ręczną, tyle ile dostał, to nie będzie problemu. Pytanie co dalej? Bo jeśli w kasie brakuje 12 tysięcy na wyjazd na ważny turniej (to równowartość półtora punktu Bartosza Zmarzlika), to można się zastanawiać nad kondycją całego klubu. Jeszcze przed startem ligi członkowie byłej rady nadzorczej Stali mówili, że w budżecie brakuje 2 milionów. Czy dziury są łatane z pieniędzy na ręczną? Czy żużlowa sekcja jest utrzymywana kosztem tej drugiej? A jeśli tak, to czy żużlowcy też powinni zacząć się martwić? Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź