Jako junior Kamil Brzozowski uchodził za jednego z najlepiej rokujących zawodników. Jest wychowankiem gorzowskiej Stali. W barwach tej drużyny zdobył brąz MMPPK oraz srebro MDMP. Po trzech latach odszedł z klubu, a potem zajął się "zwiedzaniem" ośrodków na Pomorzu, startował w Unibaksie Toruń, GTZ Grudziądz, Wybrzeżu Gdańsk oraz Polonii Bydgoszcz. Po drodze przez trzy sezony był także zawodnikiem klubu z Ostrowa. I to właśnie po jednym z nich był już bardzo blisko zakończenia kariery. Robię 2,000 albo kończę Przed sezonem 2018 Kamil Brzozowski postawił sobie ambitny cel. Powiedział, że zamierza wykręcić średnią biegopunktową co najmniej 2,000. Jeśli mu się to nie uda, skończy karierę. Ostatecznie do takiego wyniku trochę zabrakło, ale tak czy inaczej wspomniane rozgrywki w wykonaniu Brzozowskiego były całkiem niezłe. Najlepszy mecz sezonu mógł zaliczyć w Bydgoszczy, gdzie na początku zawodów był niepokonany. Potem jednak przytrafił mu się upadek i dalej nie startował. To nie był niemniej koniec jego przygód związanych z Bydgoszczą w tamtym roku. Gdy wydawało się, że faktycznie będzie zjeżdżał ze sceny, zainteresował się nim Jerzy Kanclerz, który budował skład na sezon 2019. Wielu pytało, po co komu ten zdemotywowany i niepewny Brzozowski. Okazało się, że Kanclerz trafił w dziesiątkę, a Kamil zaliczył kapitalny sezon, prowadząc Polonię do awansu. Lider pełną gębą Od samego początku ligi Brzozowski był jedną z wiodących postaci Polonii. W zasadzie nie zawiódł w żadnym meczu. Nieco gorzej zaprezentował się tylko w pamiętnym spotkaniu finałowym w Poznaniu, ale wówczas cała Polonia pojechała bardzo kiepsko. Wszyscy pamiętamy jednak, co zespół w Bydgoszczy zrobił w rewanżu u siebie. Odrabianie strat także zresztą zaczęło się od Brzozowskiego. W Polonii w końcu poczuł się potrzebny. I był potrzebny. Od niego klub zaczął budowę składu na sezon 2020, który miał być pierwszym od 2017 spędzonym na wyższym szczeblu. Tam już niestety dla Brzozowskiego, tak kolorowo nie było. Polonia miała katastrofalny sezon i była na prostej drodze do powrotu na najniższy front. Jako kozła ofiarnego wskazano właśnie wychowanka Stali Gorzów, choć ten miał kilka udanych spotkań. Później traktowano go już w sposób niegodny kapitana, przyjeżdżał na mecze tylko po to, by być tzw. kevlarem. Czarę goryczy przelała sytuacja z meczu z Unią Tarnów, gdy Brzozowski nie dostał drugiego biegu, choć w pierwszym przyjechał... na drugim miejscu. Było pewne, że czas Kamila w Polonii dobiegł końca. Miał być wielki powrót, było wielkie rozczarowanie Brzozowski na sezon 2021 postanowił podpisać umowę w Opolu. Tamtejszy klub miał równie duże aspiracje, co Polonia dwa lata wcześniej. Skład miał być oparty właśnie o 33-letniego żużlowca. Tymczasem jego występy okazały się "klapą". Brzozowski od początku był bardzo nierówny i jego tendencja wydawała się spadkowa. W połowie sezonu jeździł już na tyle słabo i bez wiary, że menedżer Piotr Mikołajczak odsunął go od składu. Średnia zawodnika mówi sama za siebie - zaledwie 1,405 i miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych za takimi "tuzami" speedwaya jak Tobias Busch czy Matic Ivacic. Brzozowski postanowił, że to nie ma sensu. Tym razem jego decyzja była już nieodwołalna. Po środowisku zaczęły krążyć początkowo nieoficjalne plotki o tym, że będzie kończył z żużlem. Później sam zawodnik oficjalnie przyznał to na antenie Motowizji. Sprzedaje już swoje motocykle, a po sezonie zamierza zorganizować turniej pożegnalny. Mógł osiągnąć więcej Biorąc pod uwagę jego wyniki z czasów juniorskich oraz zaplecze sprzętowe, wydaje się że Brzozowski był materiałem na zdecydowanie lepszego żużlowca. Kluczowym momentem jego kariery były starty w ENEA Ekstralidze w barwach Unibaksu. Wiele wskazywało, że od tego momentu pójdzie już tylko wyżej. Tymczasem szedł, ale w odwrotną stronę. Kamil miał też dobry marketing. Przyjaźnił się z Dawidem Kownackim, znanym piłkarzem. Ten potrafił często przyjeżdżać do niego na mecze, a nawet na treningi, i to w środku tygodnia. Biegał z kluczami po parku maszyn niczym prawdziwy mechanik. Stanowili zgrany duet. Potencjał Brzozowskiego zdradzany w początkowych latach kariery nie został wykorzystany w stu procentach. Być może nie był materiałem na mistrza świata, ale na pewno na bardzo solidnego ligowca, nie tylko w tych niższych klasach rozgrywkowych. Od pewnego czasu jednak cierpiał na swoisty brak motywacji, a w profesjonalnym sporcie bez motywacji sukcesów osiągać się nie da.