Od jakiegoś czasu obowiązują określone zasady dotyczące nawierzchni. Ma ona być równa na całej szerokości toru, twarda i najlepiej możliwie jak najbardziej bezpieczna. To oczywiście niszczy piękno żużla jako sportu, bo coraz częściej oglądamy mecze, w których znaczna większość biegów rozstrzyga się na pierwszym łuku. Gospodarze spotkań wielokrotnie mają związane ręce, bo komisarz w większości przypadków restrykcyjnie podchodzi do przepisów i na niewiele pozwala. Jeśli nawet przed zawodami tor nie jest taki, jaki miał być, jest poprawiany aż będzie akceptowalny, nawet kosztem przesunięcia spotkania w czasie. Tym samym de facto próby przygotowywania nawierzchni skrajnie odbiegającej od przyjętych standardów są grą niewartą świeczki. Choć oczywiście, zdarzają się, tak jak ostatnio w Lesznie. Znacznie łatwiej jest jednak pomóc sobie poprzez większe niż zwykle nawodnienie toru. Po pierwsze, można tym zaskoczyć komisarza, zrobić to długo przed meczem, a jeśli nie będzie upału, to tor nie przeschnie do końca i niczego już nie będzie można z tym zrobić. Gospodarze przygotowani do takich warunków nie będą nimi zaskoczeni i w łatwy sposób zyskają szansę na ogranie zdezorientowanych rywali. Ponadto, sama procedura polewania toru pomiędzy biegami także jest nieprecyzyjna. Niby przygląda się jej komisarz, ale jakoś bardzo decyzyjny nie jest. Osoba kierująca pojazdem po prostu jeździ tyle, ile uzna za stosowane. Czasem ewentualnie komisarz coś wskaże od siebie, ale raczej nigdy niczego nie zabrania. Pora na jasne zasady Problem w tym, że wszystko to, co nie jest sprecyzowane przepisami, daje pole do manipulacji i nieczystej gry. Oczywiste, że polewanie toru jest bezpośrednio połączone z pogodą i mocno od niej uzależnione. Tak więc wprowadzanie określonych procedur na wszystkie spotkania byłoby bez sensu, bo np. 5 okrążeń w upale a 5 okrążeń przy torze po deszczu to w ogóle inna historia. Można by jednak określić przedział wyrażony właśnie okrążeniami lub ilością wody przy konkretnych warunkach torowych, tak aby wykluczyć ewentualne kombinacje. Niczego takiego aktualnie nie ma, więc tak naprawdę gospodarze decydują o tym, jak nawodniony będzie tor i gdzie będą mokre, a gdzie suche miejsce. Nie jest to w porządku. Jeśli wprowadzamy niezwykle drobiazgowe podejście choćby do procedury startowej i nie pozwalamy zawodnikom na ruch nawet małym palcem, to dlaczego taka samowola występuje przy polewaniu toru? Tutaj także należy sprecyzować zasady, ale oczywiście jest to trudniejsze, bo uzależnione od czynników zewnętrznych. Dopóki jednak nie będzie tu jasnej granicy co wolno, a czego nie wolno, będzie dochodzić do spornych sytuacji, często kończących się konfliktem rywalizujących drużyn i kolejnymi skandalami wizerunkowymi, których żużel doświadczył już zdecydowanie zbyt dużo. Nowy program o Euro - codziennie na żywo o 12:00 - Sprawdź! Nie możesz oglądać meczu? - Posłuchaj na żywo naszej relacji!