W mojej ukochanej dyscyplinie olimpijskiej - siatkówce właśnie zaczynają się play-offy, a w moim ulubionym sporcie nieolimpijskim czyli żużlu play-offy dopiero za ponad pół roku. Tak to już się plecie, ze ligowy żużel finiszuje wtedy, kiedy siatkówka ligowa się zaczyna (wrzesień -październik). A z kolei w siatkówce wyłaniamy mistrza Polski kobiet i mężczyzn w momencie, gdy żużlowcy dopiero odpalają motory w Ekstralidze. Do tego jeszcze na żużlu nie jeżdżą kobiety - bardzo nieliczne wyjątki tylko potwierdzają tę regułę - a w siatkówce w Polsce, patrząc statystycznie, większość osób zrzeszonych uprawiających ten sport to właśnie... panie. Tyle różnic. A przecież jest coś, co łączy obie te dyscypliny. Tym "wspólnym mianownikiem", by użyć tu języka matematycznego, jest fakt, że w obu Biało-Czerwoni odnoszą niebywałe sukcesy. Są one porównywalne jedynie ze skokami narciarskimi. Nie wiem, czy żużlowcy lubią siatkówkę, ale siatkarze żużel - i owszem. Jakuba Popiwczaka, libero Jastrzębskiego Węgla, ale pochodzącego z Legnicy można było spotkać podczas meczu Betard Sparty Wrocław. Żużlowcy znad Odry zdobyli medal (brązowy) - i to samo teraz "grozi" sympatycznemu Kubie, który z drużyną JW w ten weekend powalczy o Puchar Polski, a w najbliższych tygodniach o medal MP. Zostawmy jednak siatkówkę, bo przecież piszę dla kibiców "czarnego sportu". Objąłem Patronatem Honorowym - i to po raz pierwszy! - Drużynowe Mistrzostwa Świata Juniorów, które odbędą się w tym roku w Polsce, a konkretnie w Bydgoszczy 27 sierpnia. Cóż, w sezonie 2021 będę szósty (sic!) raz z rzędu Patronem Honorowym IMŚJ, które tradycyjnie od kilku lat kończą się w Pardubicach. Byłem także Patronem Honorowym "drużynówki" na Starym Kontynencie - DMEJ (Krosno 2017, Łódź 2020) oraz raz IMEJ (Gdańsk 2020, gdy juniorskie mistrzostwa kontynentu zostały w związku z pandemią przeniesione z Węgier do Polski). I bardzo się cieszę, że mogę w ten sposób przyczynić się do rozwoju i polskiego i europejskiego i światowego młodzieżowego speedway’a. A jednak w tym roku ów patronat honorowy nad DMŚJ przyjąłem nie tylko z radością, ale też z pewnymi wątpliwościami. Chodzi mi bowiem o jednak kontrowersyjną formułę, którą przyjęła FIM. Oto bowiem w bydgoskim finale pojawi się siedem reprezentacji - za dużo! Nie podniesie to na pewno poziomu tych zawodów. Do tego nie będzie czterech zawodników jak zwykle, tylko dwóch plus ewentualnie rezerwowy. Światowa Federacja Motorowa zamordowała już tradycyjny Puchar Świata (który w 2001 roku zastąpił stare DMŚ) kaleką formułą Speedway of Nations. Teraz tą samą beznadziejną operację przeprowadza się na ciele juniorskiego żużla. W ten sposób, niestety, nie wysyła się sygnału do świata speedway’a, że warto i trzeba szkolić na szeroką skalę. "Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane"- wiem, że FIM chciał w ten sposób umożliwić start w finale reprezentacjom tych krajów, gdzie żużel jest niepopularny i w ten sposób należy go spopularyzować. FIM robi to jednak niczym słoń w składzie porcelany. Jest to sztuczne i nierozsądne. Gdyby działacze FIM pofatygowali się - jak ja - na finał IMŚJ 2020 w Czechach, gdzie dopuszczono zawodników na zasadzie wytypowania po jednym juniorze z każdej federacji, to by widzieli np. Ukraińca, który trzy razy padał na tor bez kontaktu z innym zawodnikiem! Oby DMŚJ 2020 nie było antypromocją żużla. Skądinąd Polakom walczyć o złoto będzie trudniej niż w ubiegłych latach... Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź