"Poszły konie po betonie" ! Ściślej: konie mechaniczne i nie po betonie, tylko po, powiedzmy, żużlu, na stadionie bydgoskiej "Polonii". Teraz ten klub nazywa się inaczej, ale i tak będę pamiętał legendarną "Polonię" braci Gollobów - tak jak zawsze w mojej pamięci będą zapisane fenomenalne, brawurowe, cudowne i sarmackie ataki Tomka Golloba "po zewnętrznej", pod samiuśką bandą. Dziś mistrz Tomasz doradza swojemu dawnemu klubowi, z którym kiedyś rozstawał się - i to nie ze swojej winy - w bardzo kiepskich okolicznościach przyrody. Tomkowi mówić dziś o tym nie wypada, ale starsi kibice żużla pamiętają, że swojemu najlepszemu zawodnikowi "Polonia" wytoczyła proces sądowy (!), który zakończył się oczywistym uniewinnieniem, bodaj po 10 latach albo niewiele mniej. A sędzia, czytając wyrok omal nie pukała się w głowę, odnosząc się do aktu oskarżenia. Młodszego z braci Gollobów władze klubu traktowały wtedy instrumentalnie i to przede wszystkim, a nie ocean pieniędzy, był powodem jego przejścia do Tarnowa. Po wielu latach, gdy siedzieliśmy z Tomkiem w jego podbydgoskim domu na herbatce, która zaczęła się jednego dnia, a skończyła po północy drugiego, Tomek wyznał, że liczył wtedy na ofertę z Wrocławia... A my - WTS czyli wówczas Atlas Wrocław ( a Sparta - zawsze...) tego się nie domyśliliśmy, nie wiedzieliśmy, wydawało się to nam "mission impossible". Po latach żal, ale jest co wspominać. Przesuńmy wskazówki zegara o, bagatela, dwie dekady, to wyjdzie nam ,niczym podczas podróży w czasie, ten sam stadion w Bydgoszczy, na którym unosi się duch wielkiego jeźdźca Mieczysława Połukarda, ale na którym właśnie rozpoczął się sezon żużlowy Anno Domini 2021. Ten sezon rozpoczął się z przytupem. Kryterium Asów wróciło po 9 latach, ja miałem mega zaszczyt być Patronem Honorowym. Wielu zawodników wyjechało spod taśmy oficjalnie pierwszy raz w sezonie, a rzecz całą transmitowała TVP Sport. To jest wielkie wydarzenie, bo telewizja żużla nie rozpieszcza, ale tym bardziej należy być jej wdzięcznym, że pokazała inauguracyjne ściganie sezonu. Było wszystko to, co tygrysy czyli kibice lubią najbardziej: wygrał nasz dwukrotny mistrz świata Bartek Zmarzlik, a więc Biało-Czerwoni górą! Ale był też "czarny koń" w postaci zawodnika miejscowej "Polonii", Rosjanina mającego polską żonę i chyba już związanego z Polską na zawsze, Wadima Tarasienki. Dopiero, co podziwiałem go na żywo, jak dołożył swą dużą cegłę do zwycięstwa w meczu decydującym o awansie do I ligi swojego poprzedniego klubu -"Wilków" Krosno" - a teraz te pół roku minęło jak z bicza strzelił i Wadim jeździ oraz mieszka w Bydgoszczy, a do tego uległ tylko Zmarzlikowi - i to dopiero w barażu . Wygrał faworyt, ale kibice - tylko przed telewizorami, niestety - mieli też sporą sensację. Było fajnie, ale też trochę smętnie, bo pamiętam stadion z Bydgoszczy napełniony ludźmi "pod korek", a teraz - o tempora, o mores! - kibiców było równe zero. Gratulując Bartkowi Zmarzlikowi myślałem tez o zwycięzcy pierwszego i drugiego Criterium Asów, ktore rozgrywano na początku lat 1950 - o ś. p. Zbigniewie Raniszewskim. Mało kto pamięta, że ten bardzo dobry żużlowiec zginął reprezentując Polskę w meczu z Austrią w Wiedniu pięć lat po swoim pierwszym triumfie w CA, w 1956 roku. Część Jego Pamięci, jak i wszystkich, których z nami nie ma, a którzy jeździli w Biało-Czerwonych barwach... Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź