Dwie, choć niepełne kolejki żużlowej Ekstraligi za nami. Działo się! Konia (choćby mechanicznego) z rzędem temu, kto przewidywałby porażkę Leszna z Gorzowem u siebie, na stadionie im. Alfreda Smoczyka. Po tej wiktorii klubu Bartka Zmarzlika niektórzy wieszczyli porażkę "Byków" w Częstochowie. Ja akurat nie. To, że Unia tam wygrała - wiadomo. Zwracam tylko uwagę na fakt, że po czterech biegach Częstochowa prowadziła z Lesznem 8 punktami, a juniorzy z Wielkopolski kompletnie zawodzili. Moja Sparta Wrocław czyli Betard (podczas ośmiu lat mojego prezesowania i wiceprezesowania był to Atlas...) pierwszy mecz miał przełożony, w drugim planowo wygrał z Toruniem, choć szereg osób, także wielu ekspertów uważało, że aktualny brązowy medalista DMP rozgromi beniaminka różnicą co najmniej 20 punktów. Tak się nie stało. Plus 12 punktów to oznaka zwycięstwa pewnego, ale nie pogromu. Ciekawe czy wystarczy do obrony bonusa w rewanżu ? Jednak dla mnie większym zaskoczeniem niż wynik był dość eksperymentalny zestaw dwóch par Betardu Sparty. Maciek Janowski jechał z Artiomem Łagutą, a Bewley z Czugunowem. Cóż, ten drugi duet musi spalić jeszcze dużo metanolu żeby wjechać na orbitę pierwszego... Toruń raz wygrał 12 punktami, a raz tak samo przegrał. Zatem punktowo jest na zero. U siebie, na MotoArenie, miał sporo szczęścia, bo zwycięstwo zbudował na głupawym upadku Mateja Zagara oraz irracjonalnych stratach punktów na torze autorstwa Piotra Protasiewicza. Gdyby nie ten splot okoliczności mógł być remis lub minimalne zwycięstwo torunian. Zatem większość zespołów ma swoim koncie jedną porażkę i jedno zwycięstwo. Także Zielona Góra, która na luzie wygrała z Grudziądzem, gdzie bardzo przyzwoicie pojechał tylko jeden zawodnik. Chodzi oczywiście o 3-krotnego mistrza świata, zabijakę Nicki Pedersena, który już dawno wjechał w wiek weterana. Właśnie znany dziennikarz żużlowy zapytał mnie, jak oceniam wprowadzenie kategorii U-24 ? Cóż, prawdę mówiąc wolę wstrzymać się z ostatecznymi ocenami. Niech sezon trochę "odjedzie". Ale pierwsze dwie kolejki raczej mnie nie przekonały, co do wielkiej sensowności tego pomysłu. A może inaczej, bardziej konkretnie: z tego eksperymentu mogą cieszyć się niektórzy, jak Pawliczak w Zielonej Górze czy Lidsey w Częstochowie. A cała reszta? Dajmy im jeszcze szansę w kolejnych meczach... Gratuluję skuteczności prezesom klubów naszej II ligi, którzy potrafili skutecznie przełożyć jej start na przyszły miesiąc. To była sensowa inicjatywa. Brawo! Rzecz w tym, że nie ma na razie żadnych gwarancji, że w maju kibice wrócą na stadiony. Choć z drugiej strony nikt się nie podłoży i nie powie kategorycznie, że na pewno, na 100 procent, nie wrócą. Tak, walka z COVID-19 toczy się cały czas i na pewno, jestem przekonany, ją wygramy. Rzecz w tym, że to zwycięstwo z zarazą będzie odbywało się na raty... Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź