Po zawodach rozmawiałem z legendą światowego żużla, pięciokrotnym mistrzem świata, Szwedem Ove Fundinem, który stwierdził, że była to, cytuję: "pomyłka sędziego". Fundin zresztą powiedział mi, że nie dziwi się reakcjom polskich fanów. Chodziło o huraganowe gwizdy po decyzji, która zabrała nam złoty medal. Prawdę mówiąc, Fundin mówił o gwizdach, ale było gorzej: poleciały butelki. Tyle że nie chodziło o to, że Australijczycy wygrywają naszym kosztem dzięki anglosaskiej solidarności arbitra. Poszło o fakt, że legendarny rudzielec, 6-krotny mistrz świata Jason Crump, australijski kangur, który jeździł parę lat dla WTS-u Sparty (wtedy klub nosił nazwę "Atlas" od swojego sponsora strategicznego), po czym zrejterował do Rzeszowa, w czasie tego DMS ni mniej, ni więcej, tylko parokrotnie demonstracyjnie ... wypiął tyłek na publiczność. No to się ludziska wściekli... Skądinąd słaby angielski sędzia mylił się w tych zawodach parę razy, w tym także na naszą korzyść, ale w decydującym biegu pomógł Australii. Wielka szkoda, bo drużyna z Oceanii mogła wygrać na torze, a nie przy sędziowskim stoliku. Byłem wtedy od dwóch lat prezesem Sparty (wcześniej też dwa lata wiceprezesem) i zawsze będę pamiętał świetną organizację tych zawodów. Nasz Olimpijski w Biało-Czerwonych barwach od kibicowskich flag i ostatni napis na tablicy świetlnej "Wrocław mówi Do Widzenia". To była aluzja, że walczymy o Grand Prix A. D. 2002 i w latach następnych. Rzeczywiście, potem z Andrzejem Rusko jeździliśmy do Londynu na twarde negocjacje z Anglikami z firmy Benfield Sports International, która to firma dostała od FIM prawo do organizacji GP na bodaj 10 lat, aby go potem przedłużyć aż po rok 2021 - tak, ten będzie ostatnim rokiem BSI w światowym żużlu. Z negocjacji tych zapamiętałem, jak Angole sprytnie rozgrywali polskie miasta między sobą: chętnych zawsze było więcej niż turniejów, ambicje organizatorów olbrzymie, a "synowie Albionu" trzepali na tym kasę. Następnego dnia po srebrze w DMS, które poprzedziło serię złotych medali już w nowym tysiącleciu, Sparta jechała w Toruniu z Apatorem. Przegraliśmy 39-51 na skutek wykluczenia Ś. P. Roberta Dadosa na samym początku zawodów. Nieżyjący już sędzia Wojciech Grodzki, syn Andrzeja, wykluczył go z zawodów i na dwa kolejne mecze. Ta niesłychana decyzja została przyjęta z oburzeniem przez wrocławskich fanów i z niesmakiem przez gospodarzy z Kujaw, którzy wiedzieli, że ten prezent im się nie należy. Szans na tytuł mistrza żeśmy nie stracili, ale ostatecznie sezon, mimo najwyższego budżetu w lidze, zakończył się "tylko" srebrem. Wzięło mi się na wspominki, może dlatego, że prezes siatkarskiej E-Winner Gwardii Wrocław Łukasz Tobys wysłał do mnie - po znalezieniu w klubowym archiwum - kopię mojego artykułu z Mojego Sportu z rubryki "Czarnecki o czarnym sporcie" (tekst "Sędziowie"). Na zdjęciu umieszczonym przy moim felietonie jestem uśmiechniętym szczupłym brunetem. Dziś został tylko uśmiech... Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź