Marek Grzyb, prezes Moje Bermudy Stali Gorzów podpisał w oknie transferowym na początku listopada gwiazdorskie kontrakty. Bartosz Zmarzlik dostał 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy złotych za punkt. Martin Vaculik 700 i 7, Szymon Woźniak 500 i 5, a taki Anders Thomsen 350 i 5. Zawodnicy powinni jednak zacząć się martwić, bo nie wiadomo, czy ta kasa nie zostanie im za chwilę odebrana. Honorowy prezes Stali Władysław Komarnicki w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" mówi o możliwości obniżenia stawek. - Tylko nieprzytomny człowiek może kwestionować stan faktyczny na świecie, jaki obecnie jest - opowiada Komarnicki. - Nie ulega więc wątpliwości, że może dojść do sytuacji, że zawodnicy będą musieli zweryfikować swoje oczekiwania finansowe. Wiele wskazuje, że jeżeli szlag szybko nie trafi tego koronawirusa, to nie będą mieli wyjścia. Żużlowcy nie żyją na bezludnej wyspie, a w gospodarce światowej postępuje spustoszenie i degrengolada. Jak to jest, że jednego dnia prezes klubu coś podpisuje, a kilka dni później blisko współpracujący z nim człowiek zapowiada renegocjację tego, co podpisał ten pierwszy? Na dokładkę mówi o tym tak, jakby za podpisane kontrakty odpowiedzialni byli wyłącznie zawodnicy. Tak jakby postawili oni prezesa pod ścianą i nie dali mu wyboru, więc ten musiał wypłacić te grube miliony. Wypowiedź nie umknęła Ekstralidze Żużlowej, która twardo zapowiada, że żadnych renegocjacji kontraktów nie będzie. A już na pewno nie będzie takiej akcji, jak w maju tego roku, kiedy to sama Ekstraliga narzuciła klubom i zawodnikom konieczność obniżenia umów i dostosowania stawek do realiów. Od jednego z działaczy spółki zarządzającej rozgrywkami słyszymy, że miesiąc temu sytuacja ekonomiczna i pandemiczna była taka sam jak obecnie, więc jeśli ktoś miał wątpliwość, czy jego budżet wytrzyma milionowe kontrakty, to mógł się wstrzymać z ich podpisaniem, ewentualnie zaoferować mniej. Swoją drogą, to dziwne zwyczaje panują w Stali. Jednego dnia prezes honorowy chwali prezesa Grzyba za skuteczne budowanie zespołu, a drugiego łaja zawodników za to, że tenże prezes wcisnął im miliony do kieszeni. Wiele wskazuje na to, że w Gorzowie może być gorąco. Ciekawe, jak poczują się Zmarzlik, Vaculik, Woźniak i Thomsen jeśli okaże się, że to, co podpisali, jest niewiele warte. Każdy z nich miał propozycje z innych klubów i mógł odejść. Jeśli wyjdzie na to, że zostali nakłonieni do pozostania w klubie obietnicą bez pokrycia, to będzie skandal. Swoją drogą Witold Skrzydlewski, prezes Orła Łódź, mówił niedawno, że zawodnicy zostaną na kontraktach wykiwani.