Zawsze było tak, że praktycznie wszędzie, gdzie rozgrywano turnieje GP, można było liczyć na bardzo dużą frekwencję. W wielu ośrodkach po prostu mieliśmy komplet na trybunach, a część kibiców spóźnionych przy zakupie, odchodziła z kwitkiem i pozostało jej oglądać zawody w telewizji. Zachęcały także ceny biletów, które były bardzo atrakcyjne, bo przecież turnieje w Warszawie można było obejrzeć nawet za 50 zł. Nie były to oczywiście najlepsze miejsca, ale nikt nie mógł mówić, że aby zobaczyć światową czołówkę, trzeba wydać krocie. Przede wszystkim jednak ceny wejściówek były ustalane przez organizatora, który chcąc zachęcić do przyjścia jak największą grupę fanów, przygotowywał często korzystną ofertę biletową. Gdy spragnieni żużla fani zorientowali się, jaka jest cena biletów na GP w Pradze, nie ukrywali swojej wściekłości. - Wy chyba żartujecie, to jest kpina z kibiców. Nie wiem, jakie musiałbym mieć miejsca i kto musiałby tam jeździć, żebym kupił bilety w takiej cenie - pisał Wayne, kibic z Anglii, dodając że po raz pierwszy opuści inaugurację cyklu. - Niesamowite. Najgorszy tor w cyklu, a oni robią coś takiego. Absolutnie nie żałuję, że do Pragi w tym roku nie pojadę. Podobnie jak wielu znajomych. Ograbiać się nie damy - wtórował mu pan Łukasz, fan z Grudziądza. W identycznym tonie wypowiadało się mnóstwo innych osób, nie ukrywając zażenowania cenami biletów. Przypomnijmy, że najtańsze były za ok. 250 zł. Chcą się "nachapać"? Niektórzy liczyli, że to tylko Praga będzie taka droga. Bo przecież piękne miasto, legenda, atmosfera itd. Bardzo się jednak pomylili. Jeszcze większe zniesmaczenie wywołały ceny wejściówek w Lublinie, który debiutuje w tym roku jako gospodarz. Tam trzeba zapłacić podobne pieniądze i jeszcze przyjść dużo wcześniej, by zdobyć upragnione miejsce. - Ceny jak z kosmosu - pisze pan Jarek. - Rodzina 2+2 za 540 zł. Żeby to się wam czkawką nie odbiło - dodaje pan Paweł. - To jest chyba żart, ładnie polecieliście - nie ukrywa z kolei pan Marcin. - Dobrze, że to ostatni sezon BSI - to opinia pana Norberta. Wszystko to co się dzieje, ma jednak swoje oczywiste wytłumaczenie. Z racji kończącej się władzy BSI w cyklu Grand Prix, Brytyjczycy robią wszystko by wyciągnąć z kibica ile się tylko da, wiedząc jak spragnieni żużla są fani. Zawsze to organizator miał zdecydowanie najwięcej do powiedzenia w kwestii cen biletów, ale w tym roku bardzo mocno swoje zdanie forsuje BSI właśnie. Odchodząca firma chce wykorzystać duże zainteresowanie zawodami i wydrenować portfele fanów. Już jednak widać, że kibice żużla się nie dali. W Pradze dali do zrozumienia, że nawet mistrzów świata za takie ceny oglądać nie chcą. Może się okazać, że niezwykle chciwi i łapczywi działacze BSI strzelą sobie w kolano i chcąc zarobić, stracą więcej niż kiedykolwiek. Choć to nie oni bezpośrednio decydują o ostatecznej cenie biletów, robią wszystko, by ugrać ile się da.