Żużel w Rybniku uprawia się ponad 80 lat. Drużyna ROW-u, to jeden z bardziej utytułowanych zespołów, który zdobył 12 tytułów mistrza Polski. Takiej sytuacji jednak dotąd nie było. Do magistratu wpłynęła skarga mieszkańca na przekroczone normy decybeli na stadionie, na którym żużlowcy trenują i ścigają się w ligowych meczach o punkty. O sprawie pisze portal nowiny.com.pl. Radca prawny jednej z katowickich kancelarii wystąpiła o wszczęcie postępowania w sprawie dopuszczalnej normy decybeli. Klub ani miasto nie mają takich pomiarów, więc będę je robić przy okazji wiosennych treningów i spotkań. Wtedy normy zostaną zderzone ze stanem faktycznym. To może być niebezpieczny precedens, tak uważa prawnik i kibic żużla Łukasz Kowalski. - Powiem jak kibic, a nie jak prawnik - rozpoczyna Kowalski. - Według mnie ktoś chce zaistnieć. To jest taki pozew, jak ten aktorki Grażyny Wolszczak, która pisze do sądu, że ma prawo do czystego powietrza. Ten mieszkaniec już osiągnął efekt, bo media to nagłośniły. Jak się jednak zaczną nad tym pochylać sądy i trybunały, to znów ucierpi dyscyplina, która dostała już po tyłku od koronawirusa, bo miasta obcięły dotacje, a wielu sponsorów się wycofało, chcąc ratować biznesy. - Nie wiem, gdzie dotąd był ten protestujący - zastanawia się Kowalski. - Jeśli wprowadził się niedawno w okolice stadionu, to musiał się liczyć z warkotem motocykli i hałasem. Zresztą mieszkanie obok obiektu sportowego zawsze jest uciążliwe, bo jak nie mecz, to koncert, czy jakiś festyn. Z każdym z tych wydarzeń wiąże się nie tylko hałas, ale i zapchane parkingi. Jak ktoś jednak kupuje nieruchomość przy stadionie, to ma taniej. To jest coś za coś. Nie można się osiedlić za dobrą stawkę przy Okęciu, a potem domagać się od rządu zamknięcia lotniska. Prawnik ma nadzieję, że wniosek przepadnie. Tym bardziej że nie stoi za nim żadna grupa ludzi, ani stowarzyszenie. Swoją drogą, to w żużlu był już taki przypadek, że mieszkaniec składał protest na hałas. To działo się w Rzeszowie, gdzie obok stadionu są bloki mieszkalne. Paradoks polegał na tym, że skarżący się człowiek oglądał mecze ze swojego balkonu i to mu jakoś nie przeszkadzało. Sprawę oddalono.