Paweł Grygolec, tata Aleksandra Grygolca chwytał się różnych sposobów, by pomóc synowi w odejściu z Orła Łódź. Witold Skrzydlewski, właściciel i sponsor klubu, uważa jednak, że przekroczył pewną granicę wtedy, gdy doniósł do PZM i GKSŻ, że Orzeł nie płaci. Skrzydlewski szybko wszystko wyjaśnił, pokazał pokwitowania odbioru pieniędzy przez młodego Grygolca na całą zarobioną przez niego w 2020 roku sumę (około 57 tysięcy złotych), ale nie potrafi zapomnieć i wybaczyć tego, co się stało. I teraz młody zawodnik ma problem, bo choć Cellfast Wilki Krosno chcą zapłacić ekwiwalent za wyszkolenie (240 tysięcy złotych), to Skrzydlewski mówi: honor jest ważniejszy od pieniędzy. Trudno się dziwić oburzeniu prezesa. Zawsze był pewnym płatnikiem, nigdy nikogo nie oszukał, więc mocno przeżył to, że ktoś na niego doniósł, oskarżając go o oszustwo. - Teraz pan Grygolec schował się, a w imieniu zawodnika dzwon jego mama. Jednak już nie do mnie, ale do innych ludzi - mówi nam Skrzydlewski. Jedynym rozwiązaniem sprawy wydaje się rozmowa ojca żużlowca ze Skrzydlewskim. Jeśli ten pierwszy przeprosi, to jest szansa, że spór zostanie zażegnany. Właściciel Orła ma w pamięci nie tylko sprawę z donosem, ale i rozmowy z panem Grygolem, w których ten się odgrażał, mówiąc, że syn odejdzie za złotówkę, że Skrzydlewski jeszcze będzie go prosił o to, żeby tak się stało. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!