Kacper Gomólski ujawnił korupcyjną propozycję od jednego z graczy w zakładach bukmacherskich. Proponował on zawodnikowi 30 tysięcy złotych za korzystne dla siebie rozwiązania na torze. Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik mówi nam, że to jest sprawa dla policji i ma rację. Pozostaje pytanie, czy w żużlu tego typu praktyki są większym problemem, czy to tylko jednostkowy przypadek? Gwiazdy żużla przyjeżdżały i robiły 1 punkt w meczu - Nie spotkałem się jeszcze, żeby ktoś proponował zawodnikowi układ przy obstawianiu wyników u bukmachera - mówi nam Krzysztof Cegielski, były żużlowiec. - Niektórych może korcić możliwość szybkiego zysku. W końcu punktowa zdobycz, to jest cos, na co zawodnicy mają bezpośredni wpływ. - W żużlu jest doping technologiczny, są inne sprawy, więc nie powiem, że nie ma problemu - kontynuuje Cegielski. - Kiedyś były takie zdarzenia, że gwiazdy przyjeżdżały na mecz ligowy i trzy razy wjeżdżały w taśmę, kończąc zawody z 1 punktem. I nie chodziło o zbijanie KSM-u. W najlepszym razie okazywało się, że taki zawodnik trafiał potem do tego klubu, który zyskiwał na jego słabej jeździe. Najnowsze informacje z Igrzysk Olimpijskich - Sprawdź Cegielski uważa jednak, że obecnie takie zachowanie nie miałoby sensu. - W żużlu są zbyt duże pieniądze. Dla niektórych 30 tysięcy to tylko jeden wygrany bieg. Po co mieliby ryzykować i narażać swoje dobre imię na szwank. Ponadto jest zakaz uczestniczenia w bukmacherce. Wszystko oczywiście można obejść, ale to nie miałoby wiele wspólnego z logiką. Jak powiedziałem, im większa kasa na torze, tym mniejsza pokusa - kończy Cegielski.