Największe emocje wzbudził mecz Betard Sparty Wrocław z Fogo Unią Leszno. Trybuny Stadionu Olimpijskiego, zarówno w przekazie telewizyjnym, jak i na zdjęciach kibiców wyglądały tak, jakby żadnych ograniczeń nie było i klub sprzedał bilety na niemal wszystkie miejsca. Część osób kontrowała, że przecież na każdym meczu, na którym mogli być kibice, wydawało się, że fanów jest więcej niż dwadzieścia pięć procent. Sęk jednak w tym, że na pozostałych stadionach były strefy z bardzo dużym zagęszczeniem kibiców, ale jednocześnie były też miejsca wyludnione. Puste plamy na trybunach były np. w Poznaniu, gdzie prosta startowa była dość mocno wypełniona, ale już przeciwległa prosta była pusta. W Gorzowie, choć też więcej było miejsc, gdzie od kibiców się roiło, to choćby na wejściu w drugi łuk było widać sporo pustych miejsc. We Wrocławiu i Krośnie, jeśli były widoczne puste miejsca, to pojedyncze. Chęć klubów do wpuszczania kibiców na stadion nie może dziwić, bo poza pięknymi hasłami o tym, że żużlowcy jeżdżą głównie dla fanów zgromadzonych na trybunach, każda wpuszczona na stadion osoba z biletem to wymierna korzyść dla klubu. A w sytuacji gdy od początku zeszłego roku wpływy do budżetów z dnia meczowego są dużo niższe niż zazwyczaj, każda złotówka się liczy. Tym bardziej, że jeszcze przed sezonem mówiło się o tym, że w tym roku zawodnicy jeżdżą już za normalne stawki. Problem jednak w tym, że nieodpowiedzialne zachowanie klubów może im się odbić czkawką. Nie ma pewności, jak będzie wyglądać sytuacja epidemiczna w kolejnych tygodniach i miesiącach. Nawet jeśli na stadionach nie dochodziłoby do zakażeń, ewentualny ich wzrost może spowodować rychły powrót do braku kibiców na trybunach. Jak tłumaczono nam w krośnieńskim klubie, w niedzielę na trybunach zasiadło "ponad tysiąc kibiców". Problem jednak w tym, że miejsc siedzących na krośnieńskim stadionie jest około 2200 (za stadiony.net). Jeśli przyjąć ostrożnie, że były wypełnione w trzech czwartych wychodzi nam 1650 kibiców. To już jest powyżej 25% deklarowanej pojemności stadionu (6000). Jeśli do tego dorzucimy kibiców zgromadzonych poza trybunami, na wałach na pierwszym łuku, to ostatecznie wyjdzie nam też ponad, ale nie tysiąc, tylko dwa tysiące kibiców. Kibicom i klubom pozostaje trzymać kciuki za niepogarszanie się sytuacji epidemicznej w kraju. Bo jeśli nastąpi wzrost zakażeń, bardzo łatwo będzie wytypować kibiców na trybunach jako przyczynę pogorszenia statystyk zachorowań. Piotr Kaczorek Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź