Mogę się tylko domyślać, ile nerwów kosztował Maksyma Drabika długi proces przed POLADA i Trybunałem Arbitrażowym przy PKOl, który miał na celu stwierdzić, czy zawodnik Betard Sparty Wrocław miał prawo przyjąć 500 ml kroplówki. Niby w sezonie 2020 mógł dzięki temu przewlekaniu procedur wyjeżdżać na tor, ale wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Wycieńczony psychicznie żużlowiec w końcówce spasował i poprosił swój klub, by nie uwzględniał go w meczowym składzie. Rok zawieszenia Drabika przez POLADA biegnący od 30 października, to nie jest żaden sukces zawodnika, ani jego obrońcy Łukasza Klimczyka. Według mnie to porażka. Drabik nie dość, że stracił praktycznie rok 2020 (jazda w stresie i bez komfortu psychicznego), to jeszcze straci kolejny sezon. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby na początku 2020 roku po prostu przyznał się do wszystkiego i poddał się dobrowolnie karze. Pamiętam swoje rozmowy z osobami zaangażowanymi w proces Drabika, pamiętam co mówiono mi w POLADA. Tam od początku podkreślało się, że żużlowiec ma wielką szansę na dwa lata skrócone do roku po odwołaniu bez żadnego przeciągania sprawy i prawnych kruczków. Przypomnijmy, że obowiązujące wówczas przepisy mówiły, że przyjęcie niedozwolonej kroplówki oznacza dla zawodnika maksimum 4 lata zawieszenia. Drabik mógł sobie jednak od razu 2 lata odjąć, bo w trakcie kontroli antydopingowej przed finałem 2019 Fogo Unia Leszno - Sparta sam przyznał się do przyjęcia kroplówki. POLADA traktowała to jako przyznanie się do winy, co automatycznie skraca maksymalny wyrok o połowę. Na kolejne skrócenie kary mógł liczyć Drabik we wspomnianym odwołaniu. Zwłaszcza że w jego przypadku nie ma mowy o celowym działaniu. W zasadzie od początku przewijał się wątek lekarza Betardu Sparty, który de facto wpakował Drabika na minę. Rok zawieszenia biegnący od wiosny 2020 był jak najbardziej realny. Rok to totalna porażka Drabika. To w zasadzie dwa lata, bo sezon 2020 też był dla żużlowca sportowo stracony. Na przeciąganiu sprawy zyskał klub, ale też nie jakoś szczególnie. Sparta skorzystała tyle, że w wielu meczach Drabik jechał i jakieś punkty zdobył. Kiedy ruszał proces, wrocławianie nie wiedzieli, że powstanie przepis o możliwości korzystania z gościa. Gdyby do pozyskania Chrisa Holdera dołożyli szybszą akcję ratunkową dla Daniela Bewley’a, to może wyszliby na tym lepiej, niż startując z Drabikiem, który wciąż miał z tyłu głowy pytanie: kiedy mnie zawieszą. PS. Sukces będzie, jak w odwołaniu kara dla Drabika zostanie skrócona do 6 miesięcy. Czy to możliwe? Na razie mówi się raczej o tym, że POLADA czy WADA mogą wnioskować o wydłużenie kary. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź